Wywiad
Dzisiejszym gościem magazynu jest Dyrektor ds. Sprzedaży i Marketingu łódzkiego Portu Lotniczego im. Władysława Reymonta, Pan Mariusz Jachimek.
Fly4Photo: W ostatnim roku na łódzkim lotnisku wydarzyło się wiele ciekawych rzeczy. Były wzloty, upadki a Pan w okresie największej „prosperity” postanowił zmienić pracodawcę. Skąd w ogóle wziął się pomysł odejścia do OLT ?
Mariusz Jachimek: W kontakcie z ludźmi z OLT byłem w zasadzie od chwili powstania tej linii. Wynikało to z tego, iż Łódź, zaraz po Warszawie i Gdańsku była jednym z głównych miast jeśli chodzi o budowanie siatki połączeń. Miało to swoje plusy – czyli to, że LCJ w siatce OLT znalazła się jako pierwszy z mniejszych portów regionalnych, jak i minusy – siatka łódzka była niewielka w porównaniu z Rzeszowem czy Bydgoszczą, które zaczęły negocjacje z OLT dużo później i po deklaracjach przewoźnika o powiększeniu floty. To właśnie wtedy dostałem propozycję pracy. Muszę przyznać, że bardzo długo się wahałem i odszedłem dopiero wtedy gdy w Łodzi wszystko zostało dopięte na ostatni guzik a sezon letni rozpoczęty.
Dalej sytuacja była już bardzo dynamiczna. Oczywiście pojawiały się różne plotki ale sama afera Amber Gold jeszcze nie wybuchła. Mnie obowiązywał okres wypowiedzenia więc pewne decyzje zostały podjęte odpowiednio wcześniej. Powiedzmy, że miałem jakieś tam obawy, ale wierzyłem, że jak ktoś rozpoczyna taki biznes to nie może to być oszustwo. Niestety okazało się inaczej.
Znalazłem się w sytuacji której nie życzę nikomu, na szczęście dostałem propozycję powrotu. Był to dla mnie również bardzo „gorący” okres pod względem rodzinnym – 31 sierpnia urodziło mi się drugie dziecko. Dlatego też pomimo, że w tym samym czasie otrzymałem również kilka innych propozycji pracy z zagranicy, wspólnie z żoną podjęliśmy decyzję, że powinienem przyjąć wyciągniętą do mnie rękę i wrócić na łódzkie lotnisko. Nie ukrywam, że jednym z decydujących argumentów była również możliwość kontynuacji tego co już wcześniej zacząłem.
Powrót był trudniejszy ?
Zdecydowanie, powrót w takich okolicznościach musiał być trudniejszy. Pojawiło się przecież wiele nieprzychylnych głosów. Ja w gruncie rzeczy mogłem opierać się jedynie na ocenie np. Rady Nadzorczej, która bardzo wysoko oceniła moją dotychczasową pracę w Zarządzie. Mówię tu o kwestiach pozyskiwania nowych połączeń czy innych kwestiach marketingowych. Ta praca została bardzo wysoko oceniona. Niemniej z prywatnego punktu widzenia nie było to proste, słyszałem dużo różnych głosów, od głosów poparcia po absolutne głosy sprzeciwu czy krytyki. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania na ten temat ale zawsze prosiłem, żeby oceniać mnie po efektach mojej pracy.
Czyli epizod w OLT możemy traktować jako wypadek przy pracy ?
Rzeczywiście, epizod to dobre określenie. Tak naprawdę był to niecały miesiąc, ale muszę powiedzieć, że również ten okres, na tyle na ile mogłem, wykorzystałem efektywnie.
Z pozostałych jedenastu miesięcy też jest Pan zadowolony, zwłaszcza jeśli chodzi o wyniki Portu Lotniczego – Łódź ?
No cóż, ciężko nie być zadowolonym z wyników ruchowych. Ja nawet założyłem się z kilkoma znajomymi o to, że zrobimy koło 20% wzrostu, no i do tych 20% zabrakło raptem jakieś 0,8 procenta.
Czyli jednak porażka ?
(śmiech) No tak porażka. Tzn. powiem inaczej, założenie było takie, że osiągniemy 460 tysięcy. Takie deklaracje składałem pod koniec 2011 i wiele osób w to wątpiło. Okazało się, że miałem rację, a gdyby nie OLT to było by o wiele lepiej niestety takiego rozwoju wypadków nie mogłem przewidzieć. Ale OLT nie ma, wynik 460 tysięcy jest zadawalający. 20% wzrostu pozycjonuje nas na 4 miejscu jeżeli chodzi o dynamikę wzrostu w Polsce, no i pamiętajmy, że przy okazji EURO2012 odprawiliśmy w Łodzi zaledwie stukilkudziesięciu pasażerów.
Próbując więc ocenić rok 2012 jednym zdaniem należy uznać, że to był dobry rok dla Portu Lotniczego – Łódź.
Jakie są więc zakłady na 2013 ?
Celem jest przekroczenie tej magicznej bariery pół miliona, bo to taka, powiedziałbym granica psychologiczna. Trzeba jednak przyznać szczerze, że przy obecnej siatce połączeń uzyskać ten wynik będzie niezmiernie ciężko.
Sytuacja 2013 jest diametralnie inna, mamy Lublin mamy Modlin. Jedno z tych lotnisk jest bardzo blisko i w zasadzie pokrywa połowę naszego catchmentu. Oczywiście samo otwarcie lotniska w Modlinie nie wpłynęło jakoś specjalnie na połączenia, które już mamy natomiast miało ogromne znaczenie jeśli chodzi o rozmowy z przewoźnikami w sprawie otwierania nowych i tutaj widzę tak na prawdę główny problem. Lublin na pewno również nam nie pomógł. To jest co prawda inny rynek ale pamiętajmy, że przewoźnicy mają określona liczbę maszyn i alokują je w odpowiednie trasy. Tym samym jeżeli liczba portów w danym rejonie wzrasta, to na pewno nie pomaga to takiemu portowi jak nasz.
Innym z głównych zadań na 2013 jest poprawa wyników czarterowych po spadku w 2012 roku. I na tym również mamy zamiar się bardzo skupić.
Rzeczywiście statystyki są nieubłagane. Wynik ruchu czarterowego jest najgorszy od 2008 roku. Na zmianę trendu spadkowego oczywiście wpływ ma wiele czynników zewnętrznych ale czy Port wykazuje się odpowiednią aktywnością w rozmowach z touroperatorami ?
Z naszej strony robimy wszystko co możemy, nie jesteśmy jednak w stanie wpłynąć na możliwości konsumpcyjne Łodzian. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że udało nam się namówić kilku touroperatorów by otworzyli nowe kierunki. Mówię tu o czterech nowych destynacjach. Moim zdaniem jest to dość dużo i powiem szczerze, że nie chciałbym żeby to było nagle 8 czy 10 nowych kierunków, a takie zakusy też były.
Chodzi o to, że w naszej sytuacji bardzo łatwo wylać dziecko z kąpielą, otworzymy 10 nowych kierunków, przy czym już po pierwszych tygodniach okaże się, że ich nie wypełniamy i zamiast sukcesu pojawi się jedynie argumentu, że w Łodzi nie ma potencjału. Dlatego też postanowiliśmy całą swoją energię skupić na tych połączeniach, które mamy i mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości przyniesie to oczekiwany efekt.
Bardzo ważne jest również to, czego może nie widać gołym okiem. Na przykład w zeszłym roku mieliśmy Rodos łączony z Bydgoszczą, w tej chwili najprawdopodobniej będzie to już tylko nasze połączenie. To są być może mało istotne kwestie z punktu widzenia pasażera czy spottera, natomiast dla portu lotniczego są to większe przychody z tytułu opłat pasażerskich. Mam również nadzieję, że uda nam się ogłosić jeszcze jedno połączenie czarterowe na sezon letni, o które zabiegamy już od dawna i rozmawialiśmy o nim zarówno z touroperatorami jak i przewoźnikami regularnymi, tak, żeby otworzyć je albo jako czarter albo jako połączenie regularne – sezonowe. Na dzień dzisiejszy wszystko wskazuje na to, że będzie to czarter. Szczegóły podamy w ciągu kilku najbliższych tygodni.
Pomówmy chwilę o SAS. Zdecydowanie pojawienie się tego przewoźnika na łódzkim lotnisku to wydarzenie bez precedensu. Można jednak powiedzieć, że informacja o inauguracji połączenia Łódź-Kopenhaga spadła na nas znikąd.
To znaczy, że świetnie to rozegraliśmy. Proszę mi jednak wierzyć, że to nie był przypadek. Rozmowy z przewoźnikiem trwały od połowy 2011 roku.
W tym przypadku nawet plotek było niewiele.
Bo o to w tym biznesie chodzi. Popatrzmy na temat Lufthansy, w zasadzie już wszyscy tyle razy otwierali ją w Łodzi, że nawet jak by teraz rzeczywiście się otworzyła to już nie będzie takiego efektu. Wracając jednak do SAS to nasza aktualna współpraca jest efektem wielomiesięcznych rozmów. Pierwsze reakcje ze strony przewoźnika były takie, że nie ma sensu otwierać połączenia w Łodzi oddalonej o 100 km od ich głównego w Polsce lotniska. Musieliśmy więc uzmysłowić przewoźnikowi, że to jest kompletnie inny rynek, albo inaczej, że wchodząc do Łodzi zdobędziemy sporo ludzi którzy tym samym SASem z Warszawy by nie polecieli. Wybrali by Lufthanse, British Airways czy LOT, a w sytuacji gdy mają na miejscu jedyną możliwość to wybiorą właśnie ją.
Duże znaczenie w rozmowach miała również ilość lokalnego biznesu powiązanego z rynkiem skandynawskim. To jest naturalny rynek dla SAS, tam jest najmocniejszy i to nam teraz procentuje, bo mimo iż obłożenie za rok 2012 nie było rewelacyjne, to najważniejsze co cały czas podkreśla przewoźnik, jest to, że bilety sprzedawały się nie tylko w klasie economy ale również w wyższych taryfach. To pokazuje, że jest potencjał biznesowy na to połączenie.
Początek 2013 jest bardzo dobry ale musimy poczekać na potwierdzenie tych statystyk w dłuższym okresie. Z tego co wiem łódzkie połączenie jest traktowane przez SAS bardzo poważnie i nie znajduje się na liście połączeń zagrożonych.
Ale początek był słaby, akcja promocyjno-informacyjna spóźniona. W zasadzie tylko osoby bardzo mocno zainteresowane „lotniczo” wiedziały, że przyleci coś nowego.
Akcja informacyjna była tak zaplanowana. Wynikało to z różnych, nazwijmy to handlowo-operacyjno-finansowych czynników. My jednak spokojnie trzymaliśmy się ustalonego planu i dalsze działania przyniosły oczekiwaną poprawę. Bardzo ważnym elementem jest również „praca u podstaw” wspólnie z przewoźnikiem. Podczas bezpośrednich spotkań z firmami staramy się przekonywać osoby odpowiedzialne w nich za rezerwację biletów by wybierały właśnie to połączenie. Bookingowe efekty są widoczne, wiemy kto dał się przekonać.
Czy po doświadczeniach z OLT nie przestraszył się Pan niepokojących informacji dotyczących sytuacji ekonomicznej SAS?
Już nawet słyszałem, że to jest jakieś fatum, że kto się pojawi w Łodzi to zaraz zbankrutuje. Powiem tak, nie wierzę, że taka linia zbankrutuje. Pamiętajmy, że SAS jest linią, której właścicielem są rządy trzech skandynawskich państw. To nie jest tak, że z dnia na dzień można taką firmą zamknąć, zwłaszcza uwzględniając pewne uwarunkowania społeczne. W SAS zostały wprowadzone głębokie działania restrukturyzacyjne i jestem pewien, że firma się wybroni.
Czy zatem tego samego fatum może obawiać się Turkish Airlines ?
Oczywiście nie chcemy wykończyć „Turkish’a”. A tak zupełnie poważnie to jest to przewoźnik, który bardzo by chciał zwiększyć swoją obecność w Polsce. W zasadzie nie znam lotniska z którym by nie rozmawiał, no może z Lublinem jeszcze nie rozmawiał bo za wcześnie.
Potencjał na połączenia do i przez Stambuł jest dość duży natomiast musimy pamiętać, że obowiązują pewne umowy bilateralne regulujące ten rynek i w tym przypadku to LOT nie zgadza się nawet na zwiększenie maszyny operującej już do Warszawy. Oczywiście każde porozumienie można zmienić ale to wymaga pracy i przede wszystkim chęci na najwyższych szczeblach.
W ostatnim czasie na jednym z portali społecznościowych pojawiła się akcja, której celem jest uzyskanie odpowiedzi na pytanie co dalej z połączeniem do Mediolanu Bergamo. Czy dowiemy się czegoś nowego w tej sprawie ?
Jeśli chodzi o samo połączenie z Bergamo, to niestety żaden przewoźnik nie podejmie decyzji na podstawie takiej akcji. Dla przewoźnika najistotniejsze są dane ruchowe oraz potencjał a te nie były rewelacyjne. Bardzo ważnym czynnikiem był również nieregularny seat factor. W każdym razie bardzo intensywnie staramy się przekonać przewoźnika do powrotu tego połączenia i mamy nadzieję, że się to uda.
Ale przecież Bergamo to nie jedyna dostępna destynacja w siatce Ryanair. Może to właśnie ta kilkutygodniowa nieobecność Pana w Porcie spowodowała pogorszenie kontaktów.
Jeśli chodzi o Ryanair to nie możemy już nawet mówić o kontakcie, to jest po prostu „ciągłe połączenie”. Przewoźnik ma od nas przygotowane kilkanaście scenariuszy, uzależnione są one od wielu zmiennych w tym również od scenariuszy drugiej strony. W zasadzie każda możliwość jest uwzględniona w naszych rozmowach.
W mojej opinii Ryanair już określił kierunek swojego rozwoju w Polsce tj. baza we Wrocławiu, baza w Krakowie i domyślnie baza w Modlinie. To są trzy obszary, w których FR chce się rozwijać plus oczywiście walka konkurencyjna z Wizz.
My jesteśmy w dalszej kolejności i moim zdaniem naszym priorytetem oprócz oczywiście nowych połączeń powinno być zwiększenie częstotliwości już posiadanych połączeń, na których SLF jest najwyższy.
To może warto było wykorzystać nadarzającą się sytuację i przejąć ruch z zamkniętego lotniska w Modlinie.
Oczywiście, przecież my bardzo chcieliśmy przejąć te loty.
Tyle, że odnosząc się do medialnych informacji można wnioskować, iż niewiele tak naprawdę w tej sprawie zrobiliście.
W takim razie postaram się teraz w kilku zdaniach przybliżyć Państwu kilka faktów, które miały miejsce zarówno w tym krytycznym momencie zamknięcia Modlina jak również kilka tygodni wcześniej.
Ofertę przeniesienia wszystkich lotów z Modlina do Łodzi, również ze względów technicznych, przewoźnik otrzymał od nas kilka tygodni wcześniej. Powiedzmy sobie szczerze, o problemach z drogą startową w Modlinie cała branża wiedziała już od dłuższego czasu. Tylko kwestią czasu było kiedy to lotnisko zostanie zamknięte, czy będzie to grudzień, styczeń czy może lipiec.
Ryanair taką ofertę od nas dostał i nie był to luźny mail a szczegółowa oferta uwzględniająca najmniejsze nawet detale.
Na bazie również tej oferty, jakieś trzy tygodnie przed zamknięciem Modlina podpisaliśmy z Ryanair umowę dotyczącą rejsów przekierowanych na mocy której to Łódź stała się portem pierwszego wyboru dla załóg FR.
Dzięki tej właśnie umowie i warunkom atmosferycznym panującym w Modlinie w ciągu ostatnich dwóch tygodni w Łodzi wylądowało kilka przekierowanych samolotów. Oprócz tego, cały czas toczyły się między nami rozmowy dotyczące różnych „modlińskich” wariantów.
W pamiętną sobotę kiedy pas w Modlinie został zamknięty praktycznie non stop byłem na telefonie zarówno z operacyjnymi pracownikami Ryanair jak i osobami odpowiedzialnymi za siatkę połączeń. W pewnym momencie zapadła nawet pozytywna dla nas decyzja. Wszystko było wcześniej przeliczone, wiedzieliśmy gdzie mamy wąskie gardła, wiedzieliśmy że nie będzie konfliktu z naszą siatką. Wiedzieliśmy jakie urządzenia musimy pożyczyć od innych portów, w tym również z Modlina, braliśmy pod uwagę nawet łódzki WZL. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, że będą małe separacje ale nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami z „warszawskich” przekierowań wiedzieliśmy, że mamy jeszcze pewien zapas i na podstawie tych wyliczeń Ryanair zgodził się na całkowite przeniesienie lotów do Łodzi.
Niestety po kilku godzinach rozmów i negocjacji przewoźnik zdecydował, że wszelkie operacje zostają przeniesione do Warszawy.
Uprzedzając następne pytanie od razu odpowiem czym to zostało spowodowane. Po pierwsze kwestią wizerunkową. Ryanair przestraszył się reakcji pasażerów zwłaszcza w okresie świątecznym. Po drugie, po naszych wielogodzinnych staraniach i ustaleniach, przewoźnik otrzymał zapewnienie od WMI, że lotnisko w Modlinie pokryje wszystkie straty poniesione w wyniku zamknięcia portu i to tak naprawdę zakończyło rozmowy. Ryanair stanął przed wyborem lotniska oddalonego od docelowego o trzydzieści km i zwrot kosztów gdzie połowa pasażerów będzie nawet bardziej zadowolona z miejsca lądowania. Oraz Łodzi, która nie będzie płacić za wielomilionowe straty wygenerowane przez inne lotnisko. Wybór był chyba oczywisty.
Natomiast z punktu widzenia Wizzair proszę pamiętać, że ten przewoźnik przez wiele lat operował z Okęcia. On traktuje port w Modlinie jako dostęp do rynku warszawskiego, a ponieważ sytuacja miała miejsce pod koniec roku Wizzair nic nie stracił korzystając ciągle ze swoich wcześniejszych zniżek obowiązujących w umowach na 2012.
A właśnie, czy jest jeszcze w ogóle sens pytać o przyszłość Wizzair w Łodzi ?
Jak najbardziej. Dortmund został skasowany ponieważ nie przynosił przewoźnikowi spodziewanych zysków. Wszelkie próby podnoszenia cen kończyły się drastycznym obniżeniem seat factor’a. Przewoźnik zaprezentował nam swoje wyniki finansowe na tym połączeniu. Nie były one zadowalające a my nie mogliśmy w żaden sposób tego zmienić. Oczywiście nadal jesteśmy bardzo otwarci na współpracę z tym przewoźnikiem a co przyniesie przyszłość nie jestem w stanie w tej chwili wyrokować.
Czyli jednak kolorowo nie jest, zwłaszcza uwzględniając ostatnie niepokojące plotki na temat jednego z najstarszych połączeń z Tel Avivem.
Tak, niestety rynek czarterów do Tel Avivu z Łodzi i okolic się trochę wyczerpał i touroperator dowoził na nasze rejsy pasażerów transferami z różnych dalekich lokalizacji wliczając w to np. Szczecin. Dlatego też rejsy do Izraela zostaną wznowione od połowy września (zaraz po święcie Jom Kipur). To da touroperatorowi czas na uzbieranie odpowiedniej ilości grup pasażerów a co za tym idzie będziemy mieć pewność, że czartery będą odpowiednio obłożone. Oczywiście rozmowy trwają, każdy ma swoje oczekiwania i naszym wspólnym zadaniem jest wypracowanie zadowalającego wszystkie strony kompromisu.
Cargo dalej na kołach?
Tak, ale na temat cargo więcej będziemy mogli powiedzieć na konferencji prasowej, która zostanie zorganizowana pod koniec stycznia. Mogę powiedzieć jedynie, że z wyników jesteśmy bardzo zadowoleni.
Podsumowując, czy możemy spodziewać się jakiś pozytywnych informacji dotyczących nowości w roku 2013 ?
Działamy dwutorowo, z jednej strony staramy się myśleć przyszłościowo z drugiej zabezpieczamy tyły. To nie jest tak, że my rozmawiamy jedynie w sprawach nowych połączeń, ponieważ aby uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek musimy cały czas monitorować aktualną sytuację. Cały czas jednak myślimy o sezonie letnim, mam nadzieję, że uda nam się jeszcze na ten sezon letni coś ogłosić. Pracujemy nad kilkoma tematami i z tych powiedzmy czterech tematów jest szansa, że chociaż jeden, mówiąc kolokwialnie wypali.
Pomówmy chwilę o inwestycjach. Nowy terminal miał być budynkiem gwarantującym zadowolenie pasażerów przez kolejne lata. Zgodzi się Pan chyba jednak, że za taki cud techniki uznać go nie możemy.
Rzeczywiście, skala problemów z którą spotkaliśmy się jeszcze długo przed jego otwarciem była ogromna. Już pierwszy test do którego zaprosiliśmy Łodzian uwidocznił wszelkie nasze przypuszczenia. Rozpoczęła się walka z czasem i projektem. Dzisiaj mogę powiedzieć, że najgorsze mamy już za sobą.
Co było największym problemem ?
Priorytetem było powiększenie strefy non-schengen. Kosztem powierzchni biznesowo komercyjnych udało nam się to zrobić ponad dwukrotnie. Dzięki wprowadzeniu piątego gate’a jesteśmy dziś w stanie dowolnie zarządzać wspomnianą powierzchnią. Równolegle dokonaliśmy kilkudziesięciu mniejszych poprawek. Niestety inne pomysły wymagałyby przebudowy budynku a co za tym idzie wielomilionowych nakładów, a na to nas najzwyczajniej nie stać.
A co z powierzchnią handlową. Rozumiem, że rozmowy są trudne i długotrwałe ale jeszcze do niedawna terminal świecił pustkami. Czy może nam Pan powiedzieć jak na dzień dzisiejszy wygląda poziom skomercjalizowania powierzchni ?
W strefie zastrzeżonej wszystko będzie skomercjalizowane do końca stycznia, będzie tam też jedna wolna powierzchnia ale ze względów handlowych zdecydowaliśmy pozostawić to w takiej formie w jakiej zostało zaprojektowane. W strefie zewnętrznej na poziomie zero mamy wynajęte wszystko, co prawda nie wszyscy jeszcze się wprowadzili ale wynajęte jest wszystko. Natomiast na poziomie plus 1 zostało ok 40% wolnej powierzchni. Niestety będzie ją bardzo ciężko skomercjalizować a wynika to w głównej mierze z uwarunkowań projektowych terminala.
To może w tym miejscu zorganizować np. wystawę prac łódzkich spotterów obejmującą swoją tematyką kilkudziesięcioletnią historię łódzkiego lotniska ?
Pomyślimy.
Jak wygląda temat bazy paliw? Tak naprawdę od dłuższego czasu nic tam się nie zmieniło.
Rzeczywiście, przeprowadziliśmy jedynie jakieś drobne prace mające na celu zabezpieczenie terenu. Cały czas szukamy kupca. Portu nie stać na dokończenie tej budowy poza tym nie ma sensu inwestować w coś z czego będziemy potem korzystać na poziomie pięciu procent. Prowadzimy w tej sprawie rozmowy z trzema firmami ale nie są to łatwe rozmowy ponieważ sytuacja prawna tego obiektu nie zależy jedynie od Zarządu Portu.
Po drugiej stronie lotniska problemy z działkami. Czy możemy podać chociaż orientacyjny termin zakończenia prac przy rozbudowie systemu świateł podejścia.
Najważniejsze jest to, że pewne drobne prace rekultywacyjne zostały już rozpoczęte. Nie czekamy na wszystkie działki bo po prostu szkoda czasu. Rok temu do pełni szczęścia brakowało nam pięciu działek, na dzień dzisiejszy pozostały już tylko dwie. Chcemy uniknąć zbędnego przesunięcia w czasie tej inwestycji. Jeżeli wszystko potoczy się zgodnie z planem to bezpiecznym terminem w którym możemy zadeklarować ukończenie prac będzie wiosna 2014.
I na koniec w miejscu T2 powstanie kolorowy kwietnik.
A tu muszę Pana zaskoczyć. Plan inwestycyjny został zmodyfikowany, zarekomendowaliśmy rozpoczęcie prac mających na celu połączenie obu płyt jeszcze w tym roku. Czekamy na ostateczne decyzje i myślę, że z zadań inwestycyjnych na ten rok jest to najbardziej realne zadanie. Na pewno nierealna jest budowa równoległej drogi kołowania, natomiast, co jest dosyć istotne, w ramach październikowego remontu odcinka drogi startowej planujemy jednoczesne ukończenie „zamka” czyli włączenia równoległej drogi kołowania do drogi startowej. Jak wspomniałem jest to o tyle istotne, że po tej operacji nie będziemy musieli zamykać drogi startowej w przypadku prac nad równoległą drogą kołowania.
Będą jeszcze jakieś drobne inwestycje w infrastrukturę ruchomą, infrastrukturę cargo, infrastrukturę dotyczącą zimowego utrzymania lotniska. Tu będziemy mieć pierwsze profity z obecności w TEN-T. W tym momencie nasze projekty są pierwsze na listach rezerwowych więc wszystko wskazuje na to, że będziemy w stanie trochę tej infrastruktury ruchomej z tych projektów sfinansować.
W ramach niespodzianki zdradzę również, że już niebawem naszą wysłużoną kamerę internetową zastąpi nowoczesne urządzenie o wysokiej rozdzielczości.
Czyli rozumiem, że teraz przed łódzkim lotniskiem czas stabilizacji i ciężkiej pracy.
Przed działem marketingu na pewno. Mamy nową strukturę, nowe pomysły, pierwsze efekty naszej działalności powoli zaczynają być widoczne. Cały czas pracujemy nad wizerunkiem Portu oraz nad reklamą produktów, które oferujemy. Mam nadzieje, że plan marketingowy, który przyjęliśmy na rok 2013 pomoże nam te cele osiągnąć.
W takim razie pozostaje dalej kibicować naszemu łódzkiemu lotnisku i życzyć by rok 2013 nie był gorszy. Dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję i zapraszam na kolejne podsumowanie za rok.
Aktualizacja:
Ostatnie doniesienia w sprawie przywrócenia połączenia z Bergamo są bardzo pozytywne, czy możemy już obwieścić sukces ?
Tak, Bergamo już na 100% wraca do rozkładu ale z opcją "warning" czyli musimy dać z siebie wszystko żeby je utrzymać na lato. Co do zimy to zależy od tego jaki SLF uda nam się uzyskać latem.
Problemy lotniska w Modlinie zdają się nie kończyć, jaka jest odpowiedź na tą sytuację PLŁ ?
Sytuacja jest bez zmian. Przez ostatnie dwa tygodnie uaktualnialiśmy nasze propozycje dla Ryanair ale we czwartek przewoźnik poinformował nas, że zostaje w WAW do końca sezonu zimowego.
Kilka dni po naszym wywiadzie opublikowane zostały obszerne wyniki dotyczące przewozów cargo, czy możemy coś w tej sprawie jeszcze dodać ?
Dopinamy kolejne umowy z przewoźnikami cargo. To spory sukces bo z reguły przewoźnicy nie chcą takich umów z mniejszymi portami podpisywać. Przez ostatni rok udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie sprostać wyśrubowanym normom przewoźników i dlatego teraz nam to procentuje. Co do lotów cargo to rozmowy ciągle trwają.
Wywiad autoryzowany przez Port Lotniczy - Łódź