Wywiad
Po raz kolejny gościmy na naszych łamach Pana Mariusza Jachimka, Dyrektora Marketingu i Sprzedaży Portu Lotniczego Łódź im. Władysława Reymonta.
Fly4Photo: Panie Mariuszu, kolejny rok za nami, łatwo nie było. Z zeszłorocznych zapowiedzi niewiele się sprawdziło. Można powiedzieć, że wszyscy jesteśmy rozczarowani. W lokalnej prasie i mediach pojawiło się bardzo dużo wypowiedzi różnego rodzaju specjalistów, polityków czy lobbystów. Większość z nich domagała się „głów”, a Pańska zaliczana jest do grona ścisłych faworytów. W takich o to okolicznościach wycofał się SAS.
Mariusz Jachimek: No cóż, rzeczywiście rok 2013 był na nas wszystkich bardzo rozczarowujący. Złożyło się na to wiele elementów. Niestety wycofanie się SAS z naszego lotniska od pewnego czasu musieliśmy brać pod uwagę. Tak jak mówiliśmy już na spotkaniach, które odbywały się z pasjonatami lotnictwa, przewoźnik dał nam jasno do zrozumienia, że startowa formuła połączenia do Kopenhagi jest tylko czasowym rozwiązaniem. Docelowo, połączenie miało być podwojone, do rejsu w środku dnia dołożone miało zostać również połączenie z nocowaniem. Kryteria były jasne i uzależnione tak naprawdę wyłącznie od obłożenia. Niestety nie udało się osiągnąć oczekiwanego wyniku i przewoźnik zdecydował się na jego likwidację.
Kiepski rozkład, drogie bilety, małe możliwości przesiadkowe. Powiedzmy sobie szczerze, to połączenie od samego początku było skazane na porażkę, natomiast często przedstawiane było jako ratunek dla naszego lotniska.
W rozmowach z przewoźnikiem zwracaliśmy uwagę na te wszystkie aspekty niestety odpowiedź zawsze była taka sama: „W innych miastach tak zaczynaliśmy i się sprawdzało”. Ja natomiast patrzę na to inaczej. Mimo tych wszystkich wad, ten samolot nigdy nie był pusty. Najwyższy wynik obłożenia na połączeniu w obie strony wynosił ponad 85%. Zdarzały się przypadki, że wypełnienie w jedną stronę wynosiło 100%. Spora część biletów obejmowała wyższe taryfy. Niestety średni seat factor wynosił trochę poniżej 50% i to zadecydowało.
Dyrektor Generalny SAS w Polsce, Pani Wanda Brociek w rozmowie z nami przyznała, że największym sukcesem przewoźnika w 2013 roku było pierwsze od sześciu lat zakończenie roku finansowego na plusie. Staliśmy się ofiarą planu naprawczego skandynawskich linii?
Nie, tak nie możemy powiedzieć, choć na pewno dla firmy, która jest w trakcie restrukturyzacji każde połączenie, na którym nie zarabia jest znacznym obciążeniem. Na likwidację tego połączenia złożyło się wiele czynników ale rzeczywiście to nam nie pomogło. Posłużę się pewnym przykładem: dzieci ma się różne, bardziej i mniej zdolne. Jednemu wystarczy książka i długopis, drugiemu trzeba zafundować korepetycje. Musimy to zrobić, żeby ich poziom się względnie wyrównał. Podobnie było w naszym przypadku. Niestety przewoźnik uznał, że nie opłaca mu się czekać aż wskaźnik będzie zadowalający.
My ze swej strony próbowaliśmy wszystkiego. W pewnym momencie zrodził się nawet pomysł by poprawić wyniki organizując serię konkursów w których nagrodą były miedzy innymi bilety. Niestety nie przewidzieliśmy, że część zwycięzców odbierze jedynie dodatkowe nagrody i w ten sposób do samolotów wsiadło raptem 50% nagrodzonych.
Konkludując, wychodzi na to, że połączenie było tak nietrafione, że ludzie nie chcieli latać nawet za darmo. Czy jest zatem jeszcze jakaś szansa by SAS kiedykolwiek wrócił do Łodzi?
Jeszcze raz powtórzę, że połączenie nie było takie tragiczne. Pokazało, że jest potencjał i pozwoliło nam zaistnieć w systemach rezerwacyjnych. Niestety dynamika wzrostu była niewystarczająca. Czy jest szansa na powrót SAS do Łodzi? Oczywiście że jest, do Szczecina wchodzili trzy razy. Wspomniana Pani Dyrektor podczas rozmów twierdziła nawet, że w ich interesie byłoby wejście do Łodzi np. Lufthansy. Spowodowałoby to efekt synergii. Dodatkowo przykład Adrii pokazuje, że mimo dużych możliwości przesiadkowych, które daje połączenie do Monachium, nie wypełnimy nim potrzeb naszych dotychczasowych pasażerów SAS. Można więc jeszcze te klocki odpowiednio poustawiać.
Wizzair zrezygnował z Łodzi w podobnych okolicznościach a tematu jego powrotu już nie ma.
Z Wizzair jest zupełnie inna sytuacja, to jest inny rodzaj przewoźnika i inny rodzaj biznesu. Tutaj wystarczy położyć na stole pieniądze i można rozmawiać o połączeniach. SAS natomiast oczekuje od nas ruchu. Ruchu, w którym Kopenhaga będzie nie tylko końcową destynacją ale również hubem przesiadkowym.
No właśnie, pomówmy chwilę o pieniądzach. Na początku bieżącego roku do łódzkiej prokuratury wpłynął wniosek o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Zarząd lotniska oraz władze Łodzi. We wniosku była mowa o niegospodarności w zarządzaniu majątkiem publicznym, o celowym zatajeniu faktycznego stanu finansów oraz o nienależytym nadzorowaniu działań zarządu portu przez władze miasta. Czy mimo niechęci portów lotniczych do publikowania wyników finansowych jest Pan w stanie odnieść się w jakiś liczbowy sposób do tych zarzutów.
Na wstępie chciałbym usystematyzować kilka spraw. Po pierwsze miasto w budżecie na 2014 rok uwzględnia pokrycie straty wygenerowanej w roku 2012. W naszym przypadku pojawia się dodatkowo strata z roku 2011, która nie została pokryta w całości w roku ubiegłym. Mimo wszystko my występujemy tylko i wyłącznie o pokrycie „luki” finansowej potrzebnej do funkcjonowania spółki i regulowania bieżących zobowiązań. Na tą chwilę właściciel musi dołożyć w sumie ponad 17 milionów złotych.
Czy zaległości cały czas rosną?
Zaległości czyli przeterminowane zobowiązania w połowie 2011 roku czyli w momencie zmiany na stanowisku Prezesa Zarządu wynosiły ponad 95 mln złotych. W tym momencie nie ma ich wcale, więc odpowiadając na pytanie - nie, bieżących zobowiązań nie można traktować w kategoriach zaległości ponieważ Dyrektor Finansowy planując budżet, planując środki na bieżącą działalność uzgadnia z właścicielem czyli biurem nadzoru właścicielskiego to jak w ciągu roku będą to środki przepływać. Dzięki temu jako spółka wszystkie bieżące należności mamy uregulowane, nie mamy żadnych zatorów finansowych. Nie mówimy tutaj oczywiście o sytuacji, w której przekroczymy termin jakiejś płatności o jeden czy dwa dni.
W takim razie czy strata się powiększa?
Nie, nasza strata z każdym rokiem jest coraz mniejsza. Wynika to z faktu, iż nasze działania skierowane są na poprawę wyników gotówkowych, które pomijają chociażby amortyzację czy koszty remontu głównej drogi startowej. Więcej na ten temat będzie w stanie powiedzieć Dyrektor Finansowy Pan Jacek Światłowski.
Mówiąc bardziej obrazowo, naszym celem jest to by miasto z każdym rokiem dopłacało coraz mniej, żeby strata każdego roku w widoczny sposób się zmniejszała. Dzisiaj możemy powiedzieć, że udaje nam się to założenie realizować. Są na to dowody w postaci dokumentów księgowych. Natomiast nie jesteśmy w stanie przewidzieć kiedy przestaniemy być deficytowi. To nie zależy w tej chwili wyłącznie od struktury kosztów, bo tutaj większych zmian już nie przewidujemy ale zależy przede wszystkim od struktury przychodów wynikających z działalności operacyjnej, której nie jesteśmy w stanie tak precyzyjnie zaplanować.
Dla nas krytycznym rokiem był rok 2012. W jego połowie przeszliśmy do nowej, pięć razy większej infrastruktury. Co oczywiste, koszty utrzymania również zwiększyły się niepomiernie. To właśnie te koszty musi ponieść dziś właściciel. Porównując taki sam dwunastomiesięczny okres, w 2013 roku za same media zapłaciliśmy 2,5 mln złotych gdzie 2011 rok w starym terminalu zamknęliśmy się w okolicy miliona. Wyliczając dalej; mimo zwiększenia zatrudnienia, zwiększenia środków trwałych, kolejnych inwestycji stwierdzam, że w roku 2013 byliśmy mniejszym obciążeniem gotówkowym dla miasta niż w 2011. Poruszając nawet bardzo atrakcyjny dla niektórych osób temat mogę powiedzieć, że dzięki programom zwiększającym efektywność zarządzania koszty zarządu oraz kadry kierowniczej są obecnie dużo niższe niż w 2011 roku. Kolejny przykład: planowany remont trzeciego odcinka drogi startowej wykonamy za około 4 miliony złotych, gdzie dwa poprzednie łącznie kosztowały ponad 21 milionów!
Czy propozycja wycięcia z budżetu miasta 5 milionów złotych przeznaczonych na finansowanie lotniska stanowiła rzeczywiste zagrożenie dla jego bezpieczeństwa finansowego?
Tak, uwzględniając nasze przepływy finansowe stracilibyśmy środki przeznaczone na bieżącą działalność, co w dalszym postępowaniu oznaczałoby ogłoszenie upadłości. Ale to nie koniec ponieważ wiązałoby się to z obowiązkiem zwrotu dofinansowań UE w wysokości 108 mln PLN. Oprócz tego: naruszenie umowy wsparcia emisji obligacji, które daje bankowi podstawę do natychmiastowego wezwania miasta do spłaty całości obligacji 130 mln PLN + około 10 mln PLN odsetek. Ponadto cofnięcie certyfikatu prowadzenia lotniska dla spółki. W konsekwencji w Łodzi przez najbliższe 5 lat (takie są ustawowe najniższe kary nakładane przez ULC) nie będzie mógł wylądować żaden statek powietrzny wliczając w to małe samoloty aeroklubowe oraz nie będzie mógł być tu zbazowany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dodatkowo dochodzą koszty postępowania upadłościowego spółki czyli około 4-5 mln PLN. Coroczne koszty utrzymania infrastruktury (ochrona, ogrzewanie, oświetlenie itp.) około 2 mln PLN - koszty społeczne (utrata pracy 310 osób na lotnisku + około 100 SG, UC, Policja) - odprawy i świadczenia dla pracowników (zwolnienia zbiorowe) 4,5 mln PLN. Istotne byłoby również brak możliwości odprawy cargo – łódzkie firmy będą wysyłać swoje towary przez WAW,POZ,KTW. Oprócz tego wycofanie się co najmniej kilku dużych pracodawców z Łodzi, którzy jasno deklarowali warunkowanie utrzymywania swojego biznesu tutaj od obecności lotniska (czas dojazdu na lotnisko do 30 minut). Łącznie jednorazowe koszty co najmniej 258 mln PLN + dalsze co najmniej 2 mln rocznie + koszty społeczne + cargo i inwestorzy. Mówiąc krótko DRAMAT.
Zastanawiające jest jednak to, że dzisiaj robi się wielką sensację medialną natomiast jeszcze nie tak dawno miasto jako właściciel portu ponosiło koszty niejako podwójnie. Najpierw w pełnej wysokości płaciło za inwestycje by potem co roku amortyzować swoją własną inwestycję w formie gotówkowej. To jednak nie wzbudza niczyjego zainteresowania.
Mimo tych budżetowych zawirowań nowy rok rozpoczął się zaskakująco. Otwarcie nowego połączenia zapowiedział słoweński przewoźnik Adria Airways. Mamy to traktować jako sukces czy kolejny sezonowy wynalazek a’la Cimber Air?
Skoro wycofanie SAS uznajemy za rozczarowanie to pojawienie się Adrii traktowałbym jako sukces. Można powiedzieć, że zamieniamy mały samolot do gorszego hubu na większy samolot do większego hubu. Najważniejsze jednak jest to, że zarówno my, jak i przewoźnik swoje nadzieje wiążemy głównie przez pryzmat destynacji. To połączenie ma być narzędziem zapewniającym łodzianom dostęp do dużego, dobrego hubu. Jeżeli zaś to połączenie nie przetrwa to zostaje nam chyba jedynie liczyć na transport pracowniczy na wyspy.
Nie jest tajemnicą, że na to połączenie bardzo mocno liczyła Bydgoszcz.
Proszę mi wierzyć, że to był czysty zbieg okoliczności. Rozmowy z Adrią rozpoczęły się dawno temu. Były wynikiem naszej analizy, której poddaliśmy wszystkich przewoźników zrzeszonych w Star Alliance. Analiza to wykazała, że właśnie jedna z maszyn Adrii ma dłuższą przerwę w Monachium i odpowiednie dostosowanie godzin wylotów umożliwi jej wykonanie szybkiej operacji na trasie MUC-LCJ-MUC.
Czyli wspólnie z Bydgoszczą toczyliście walkę o tę samą wolną maszynę?
Szczerze mówiąc nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem jaka była geneza kontaktów bydgoskiego lotniska z tym przewoźnikiem, nie wiem czy gra toczyła się o tę samą maszynę. Wydaje mi się natomiast, że Adria nie rozgrywała tego połączenia między nami. My rozmawialiśmy po swojemu, Bydgoszcz po swojemu. Wszystkim zależało na czasie. Poza tym gdyby pod uwagę brane były wyłącznie aspekty finansowe pewnie nie udałoby nam się wygrać tego wyścigu. My przedstawiliśmy przewoźnikowi inne argumenty, które najwidoczniej okazały się skuteczniejsze.
Czy to połączenie będzie Codeshare’m Lufthansy?
Tak, dyskutowaliśmy o takim modelu współpracy również z Lufthansą. Nazwałbym to trochę wejściem Lufthansy do Łodzi „tylnymi drzwiami”. Niestety tego typu umowy a przede wszystkim uzgadniania i wprowadzania taryf nie załatwi się w tydzień. My ze swej strony będziemy zadowoleni jeżeli uda się ten temat zamknąć przed pierwszym rejsem. W tej chwili jednak najważniejsze jest, że zakończyło się wprowadzenie „normalnych” taryf na połączenia europejskie.
Ceny cenami, ale jak na połączenie do tak dużego hubu, zwłaszcza europejskie transfery nie wyglądają zbyt ciekawie.
Tak, mamy świadomość pewnych niedogodności wynikających z rozkładu. Mamy bardzo dobry rozkład wylotowy z Łodzi, natomiast rozkład powrotny już takich możliwości nie daje. Dlatego też pracujemy nad uruchomieniem specjalnej strony internetowej, która będzie zawierała najważniejsze informacje i wskazówki dla naszych pasażerów. Nawet jeżeli jedynym rozwiązaniem będzie powrót na inne lotnisko to kolokwialnie mówiąc chyba lepiej mieć pół pasażera niż nie mieć go wcale. Dodatkowo będziemy mogli tego typu informacje wykorzystać w dalszych rozmowach z przewoźnikiem. Oprócz tego na tej stronie znajdzie się wyszukiwarka połączeń z możliwością rezerwacji biletu. Chcemy żeby ta strona stała się samofinansującym narzędziem marketingowym, stanowiącym uzupełnienie dla akcji reklamowych, które już niebawem ujrzą światło dzienne. Uprzedzając kolejne pytanie chcemy aby ta strona wystartowała jeszcze przed pierwszym lotem, nie mniej przykład przebudowanej ostatnio internetowej strony lotniska pokazał iż czasami lepiej popracować kilka dni dłużej i być zadowolonym niż rozpocząć od niedoróbek czy błędów.
Nie będę pytał o prognozy na 2014 ale czy na zakończenie naszej rozmowy usłyszymy jeszcze jakeś pozytywne informacje?
Jeśli chodzi o połączenia to w najbliższym czasie Ryanair wymienia pięćdziesiąt najstarszych maszyn dodatkowo dokupując ponad sto nowych. To w mojej opinii jest gwarantem powrotu do sprawdzonych w przeszłości destynacji również z naszego lotniska. Oprócz tego dosyć mocno pracujemy nad dwoma ciekawymi propozycjami czarterowymi i kilkoma innymi, ale na razie nie mogę powiedzieć nic więcej. Poza tym świetnie rozwija nam się cargo oraz centrum szkoleniowe. W obu tych przypadkach zaczynamy dystansować konkurencję. Mam oczywiście świadomość tego, że po decyzjach Ryanair`a, piekielnie ciężko będzie zahamować spadki w ilości odprawianych pasażerów, szczególnie w pierwszym półroczu gdzie różnica w oferowaniu wynosić będzie około 40% lecz mam również nadzieję, że któryś z realizowanych obecnie przez nas projektów zakończy się sukcesem. Jest ich kilka więc prawdopodobieństwo szczęśliwego zakończenia choćby dwóch z nich jest wysokie.
Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Ja również, a przy okazji chciałbym potwierdzić nasze kolejne spotkanie ze wszystkimi łódzkimi pasjonatami lotnictwa. Proszę jednak jeszcze o chwilkę cierpliwości.