Wywiad
Naszym Gościem jest Witold Łożyński.
Fly4Photo: Witam serdecznie. Na rozgrzewkę powiedz nam coś o sobie.
Witek Łożyński: Witam, No cóż, nazywam się Witek Łożyński, jestem spotterem z Poznania. Zarówno zawodowo, jak i prywatnie związany jestem z branżą lotniczą. Z jednej strony jestem pracownikiem Portu Lotniczego Poznań – Ławica, z drugiej łączę stanowiska Prezesa stowarzyszeń Wlkp_Spotters oraz lotnictwo.net.pl.
Jak to wszystko się zaczęło, czemu samoloty a nie np. medycyna ?
Wszystko dzięki Tacie. W dzieciństwie Ojciec zaczął kupować modele samolotów do sklejania. Na początku to On sklejał, a ja patrzyłem. Później sam zacząłem próbować, ale szczerze, nie była to moja mocna strona. Pod koniec szkoły podstawowej zacząłem czytać książki i gazety o lotnictwie. Na początku roku 2001 zaczęła się przygoda ze spottingiem, która trwa do dziś. Wszystko zaczęło się od aparatu analogowego po dziadku. Pierwszy rok nie był łatwy, każda wizyta przy lotnisku kończyła się spisaniem przez Straż Graniczną. Przeważnie były to kontakty raczej neutralne, ale mimo wszystko dziwnie się człowiek czuje, jak jest spisywany. W późniejszym okresie mało kto już reagował na moją obecność przy lotnisku, na którym bywałem co 2-3 dni. Dochodziło nawet do śmiesznych sytuacji, że funkcjonariusz Straży Granicznej wychylał się przez okno, zerkał i mówił „aaa, to znowu Ty, dobra, dane mam, przepiszę z wczoraj…”. Powoli zaczynały się też wizyty na innych lotniskach: Okęcie, Strachowice itd.
Jak do tego podchodziła rodzina ?
Normalnie. Rodzice, zawsze byli zadowoleni, że mam hobby. Na lotnisko przeważnie jeździłem rowerem, tak więc i dla zdrowia było to dobre. Rodzice doceniali pasję i czasami fundowali wyjazdy, czy nawet nowy aparat. Żonę poznałem jak już lotnictwo wypełniało sporą część mojego życia. Na szczęście Karolina podłapała troszkę bakcyla i nie raz była ze mną na pokazach lotniczych, piknikach czy po prostu pod płotem Ławicy. Teraz czasem na lotnisko zabieram trzyletnią córkę, chyba lubi patrzeć na samoloty.
Najważniejsze pytanie, od którego w sumie powinniśmy zacząć, to Twoje rozwinięcie definicji spottera. Czy mógłbyś nam w kilku zdaniach powiedzieć jak Ty do tego podchodzisz ?
Spotter to osoba ponadprzeciętnie interesująca się lotnictwem, która obserwuje lub je fotografuje. Każdy z nas ma troszkę inne spojrzenie na to hobby, jeden woli duże samoloty, inny wojskowe, jeszcze inny aeroklubowe. Jedni jeżdżą tylko pod płot lotniska cywilnego, a inni tylko na pokazy lotnicze. Ta różnorodność jest jednym z najfajniejszych aspektów tego hobby. Każdy ma prawo robić to po swojemu, jak ma na to ochotę. Tak jak każdy i ja mam swój sposób na spotting. Można powiedzieć, że jestem kolekcjonerem samolotów. To co lubię w tym najbardziej to po prostu fotografowanie i zbieranie kolejnych samolotów uwiecznionych we własnych zbiorach. Kilka lat temu wpadłem na pomysł, aby robić spis tego co udało mi się sfotografować. Nieraz trafia się sytuacja, że potrzebne jest zdjęcie jakiegoś konkretnego samolotu, jak wtedy je znaleźć pośród tysięcy zdjęć na dysku? Bardzo łatwo – wystarczy w pliku Excel zapisywać podstawowe dane o sfotografowanym samolocie oraz umieścić informację o lokalizacji tego zdjęcia w zbiorach. Tym sposobem wiem, że sfotografowałem już ponad 8 tysięcy różnych samolotów i każde ze zdjęć jestem w stanie szybko zlokalizować.
No właśnie, wspomnieliśmy o wyjazdach. To bardzo ważny element w kalendarzu każdego spottera, wspominasz któryś wyjątkowo ?
Trudno określić, który był najbardziej wyjątkowy, ponieważ każdy miał coś w sobie. Są jednak takie, które szczególnie zapadły mi w pamięci. Pierwszy wyjazd na pokazy lotnicze Air Show Radom w 2003 roku, gdzie jechaliśmy już jako Wlkp_Spotters słynnym Ogórkiem. Były też wypady, gdzie jechaliśmy pokaźną grupą, np. dziewięcioosobowa wyprawa Ryanairem do Barcelony, lub połączenie ILA z lotem THF-BRU-THF samolotem Avro RJ85, dwa pobyty w Amsterdamie. Z fajniejszych wypadów to też Nowy Jork, Amman, Frankfurt połączony z Madrytem, Axalp, Londyn, Leeuwarden, Volkel, Porto, Oslo, Zurich itd. Naprawdę było tego dużo, widać to też po statystykach na galerii. Obecnie mam tam zdjęcia z 83 lotnisk z 19 różnych krajów a i tak nie wszystko jeszcze trafiło na galerie.
Skoro tak ciężko jest Ci wytypować najciekawszy wyjazd, to o zdjęcie już nie pytam.
I dobrze bo nie mam takich (śmiech). Poważnie, każde zdjęcie jest dla mnie ważne, każdy nowy samolot. Zawsze mówiłem, że wolę zrobić 5-10 zdjęć zwykłym samolotom, niż takie jedno super. Nie zmienia to faktu, że dążę do poprawnego fotografowania. Poza zbieraniem regów, zależy mi również na tym, aby jakość zdjęć była na akceptowalnym poziomie przez rożne galerie fotograficzne. Wiadomo oczywiście, że są zdjęcia cenniejsze, takie jak np. An-225 na Ławicy, C-5 na Krzesinach, cała masa samolotów w okolicznościowych malowaniach czy po prostu takich rzadko spotykanych. Z racji pracy na lotnisku i przywiązania do niego cenne są też dla mnie wszystkie maszyny, które odwiedzają Ławicę.
Porozmawiajmy chwilę o Twoim sprzęcie fotograficznym.
Oj było tego trochę, w końcu to już 11 lat. Jak już wspominałem, zaczynałem od analogowej Praktica MTL-3 z trzema obiektywami. Miałem to szczęście, że otrzymałem wtedy obiektyw zmiennoogniskowy, co w tamtych czasach nie było tak powszechne, a co ułatwiało fotografowanie samolotów. Po około dwóch latach nadeszła pierwsza rewolucja – Nikon F65. Po około kolejnych dwóch latach przyszedł czas na pierwszą cyfrówkę, tym razem używany Canon Rebel od kolegi. W późniejszym okresie były już Canon 350D, 400D, a obecnie 40D. Obiektywów mam kilka: od Sigmy 10-20mm po Sigmę 150-500mm. Zawsze uważałem, że lepiej wydać pieniądze na podróżowanie, niż na kolejne zmiany sprzętu foto.
Czyli rozumiem, że na zbyt wymyślnej obróbce komputerowej również się nie skupiasz ?
Odnośnie obróbki, nie jestem na tym polu żadnym magikiem. Obrabiam zdjęcia tak samo od lat, w sumie przydałaby się już jakaś zmiana. Obróbka wygląda dość standardowo, czyli zaczynam od sprawdzenia horyzontu, później kadrowanie, sprawdzanie czy są plamy, jasność, kontrast, troszkę rozmycia szumu, troszkę podostrzam i zmniejszam zdjęcie co około 300-400pixeli, aż do pożądanego rozmiaru. Podczas każdego procesu zmniejszania można jeszcze dokonać różnych poprawek, np. podostrzyć, rozjaśnić itp. Nigdy nie publikuję zdjęć od razu po obróbce. Czasami zdjęcie odczeka nawet kilka dni lub chociaż kilka minut podczas gdy obrabiam inne zdjęcie. Dlaczego? To proste, podczas obróbki można coś przegapić, a tak wracając do niego po przerwie często widać cos, co trzeba jeszcze poprawić.
Wróćmy jeszcze na chwilę do początków. Mówisz, że zajmujesz się spotterką już ponad jedenaście lat. Dzisiaj mamy aparaty, obiektywy, komputery, Internet a Twoje początki sięgają epoki kamienia łupanego. Jak to wtedy wyglądało ?
Rzeczywiście, początki w niczym nie przypominały czasów obecnych. Na Ławicy nie było wtedy ogrodzenia wzdłuż całego lotniska, na Krzesinach było więcej dziur w płocie niż samego płotu. Przez pierwszy rok praktycznie nikogo nie spotykałem, czynny spotting w Poznaniu uprawiały wtedy 2-3 osoby. W sumie nie było w tym nic dziwnego. W tamtych czasach na Ławicę przylatywało może z dziesięć samolotów dziennie. Więcej osób jeździło na lotniska wojskowe, ale to był świat zamknięty dla nowicjusza. Na pierwsze wejście do Krzesin załapałem się dzięki koledze, pamiętam, że był to przylot ośmiu MiGów-21 wracających do bazy po remoncie lotniska. Prawdziwy przełom nadszedł dopiero z pojawieniem się aparatów cyfrowych.
Dzięki temu dzisiaj reprezentujesz jedno z największych stowarzyszeń spotterskich w Polsce.
Pierwsze pomysły złączenia się w grupkę pasjonatów robiących zdjęcia pojawiły się pod koniec 2002 roku. Formalnie pierwszy raz spotkaliśmy się na przełomie pierwszego i drugiego kwartału 2003 i postanowiliśmy założyć Wielkopolski Klub Spotterów Lotniczych Wlkp_Spotters. Pierwotnie nasza grupa liczyła 7 osób. W późniejszym okresie Wlkp_Spottrs rozrosło się do ponad 20 osób. Obecnie jest nas 26 osób. Warto też wspomnieć, że to nie jedyne stowarzyszenie tego typu w Poznaniu. Po przylocie F-16 na Krzesiny kilka osób interesujących się przeważnie lotnictwem wojskowym postawiło założyć Stowarzyszenie Miłośników Lotnictwa Wojskowego „Krzesiny”. Dzisiaj oba te stowarzyszenia żyją w przyjaźni, często organizują wspólne spotkania, wyjazdy, czy chociażby mecze piłkarskie. Naprawdę potrafimy się świetnie bawić i tego samego życzymy wszystkim innym tego typu grupom.
Rok 2012 ma być pełny lotniczych, i nie tylko, atrakcji, masz już jakieś plany ?
Plany są, ale co się uda zrealizować, to zobaczymy. Aktualnie, poza wspaniałą trzy letnia córką, spodziewamy się kolejnego potomka i to troszkę ogranicza możliwości wyjazdów. Na początku czerwca wybieramy się na uroczystość zamknięcia TXL i otwarcia BER. Cały najbliższy rok będzie właśnie wyglądał w ten sposób, czyli spotting na lotniskach raczej bliskich odległością.
W takim razie życzymy przede wszystkim spełnienia rodzinnych marzeń, bo samoloty i tak masz w pracy.
Dziękuję.
Nasza rozmowa dobiega końca, niestety nie mieliśmy nawet czasu wspomnieć o stowarzyszeniu lotnictwo.net.pl. Czy możemy obiecać naszym czytelnikom, że w jednym z kolejnych wydań naszego magazynu opowiesz nam więcej o historii i przyszłości tego serwisu ?
Oczywiście ! Akurat na początku maja mamy doroczny zlot kadry, który tym razem odbędzie się w Krakowie, tak więc będzie o czym opowiadać, a i może jakieś zdjęcia się znajdą.
W takim razie jesteśmy umówieni.
Oczywiście.