Piknik Szybowcowy Leszno 2016
Piknik Szybowcowy w Lesznie od dawna szybowcowym był już tylko z nazwy. Stałe rozbudowywanie programu sprawiło, że w trakcie kolejnych edycji na niebie zobaczyć można było całe spektrum statków powietrznych. Równocześnie organizatorzy pracowali nad ciągłym poszerzaniem jedynego w swoim rodzaju bloku pokazów wieczornych, a efekt ich pracy można było zobaczyć w trakcie jubileuszowej, 10 edycji Pikniku, która miała miejsce w dniach 18-19 czerwca 2016 roku.
Zanim jednak nastał wieczór, na niebie w Lesznie przygotowano wiele atrakcji. Jedną z większych był niewątpliwie P-51D Mustang „Louisiana Kid” z 1944 roku, za sterami którego zasiadał niemiecki pilot Wilhelm Heinz. Była to pierwsza wizyta w Polsce tego egzemplarza, który nie brał udziału w działaniach wojennych, a po wojnie trafił do Kanadyjskich Sił Powietrznych. W 1963 roku uległ wypadkowi i po trwającym 11 lat remoncie doprowadzony został do stanu lotnego. W Niemczech przebywa od 2013 roku.
|
|
|
|
W szranki z Mustangiem stanął owoc radzieckiej myśli technicznej lat czterdziestych ubiegłego wieku, czyli Jak-3, za sterami którego zasiadł Will Greenwood. Maszyna powstała w fabryce Strieła w Orenburgu, która buduje wierne repliki na bazie oryginalnych planów z czasów wojny. Warte podkreślenia jest unikalne malowanie samolotu, będące kopią wzorca kamuflażu French Free Airforce z końca wojny, gdy Francuzi walczyli o wolność Europy wspólnie z Rosjanami. To prawdopodobnie jedyny samolot na świecie łączący barwy Rosji (czerwona gwiazda) oraz Francji (barwy narodowe na kołpaku śmigła).
|
|
Emocji związanych z akrobacjami zespołowymi dostarczył czeski The Flying Bull Aerobatic Team. Zespół jeszcze do niedawna latał na samolotach Zlin-50, a prowadziła go charyzmatyczna Radka Machova. W Lesznie grupa pojawiła się już na nowych samolotach Xtreme Air XA-42, a ze starego zespołu pozostał jedynie Miroslav Krejčí.
Dodatkowo jeden z pilotów zespołu, Jan Rudzinskyj, wziął udział w wyścigu z samochodem rajdowym Mitsubishi Lancer EVO, za kierownicą którego zasiadł Piotr „Herbi” Rudzki.
|
|
|
|
|
|
|
|
Atrakcji w bloku pokazów dziennych było oczywiście więcej. My skupimy się jednak ponownie na tym, co wydarzyło się w godzinach wieczornych.
|
|
|
|
|
|
|
|
Blok pokazów wieczornych zaczął się od mocnego uderzenia. Dosłownie i w przenośni. Po raz pierwszy w historii swoje demo w warunkach nocnych zaprezentował Tiger Demo Team, czyli polski F-16 z kapitanem Robertem "Bluto" Gałązką za sterami. Na tle ciemniejącego nieba ogień dopalacza, jak i rzucane flary prezentowały się nadzwyczaj okazale. Występ zakończył się przelotem wśród odpalonej na ziemi pirotechniki.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Po efektownych wrażeniach słuchowych przyszedł czas spokoju dla uszu. Na niebie pojawiła się rumuńska grupa White Wings, prezentująca swoje umiejętności na mało znanych w Polsce szybowcach Brasov IS28 B2, skonstruowanych 40 lat temu przez rumuńskiego konstruktora i pasjonata lotnictwa Iosifa Silimona. W bezwietrznych warunkach bez termiki Brasov traci zaledwie 70 centymetrów wysokości na sekundę.
|
|
|
|
|
|
|
|
Kolejnym statkiem powietrznym była polska konstrukcja - szybowiec SZD 54-2 Perkoz pilotowany przez Michała Ombacha. Firma Allstar PZL Glider z Bielska-Białej zaprojektowała skrzydła Perkoza tak, by można było dowolnie dobierać ich końcówki. I tak w wersji podstawowej szybowiec jest świetnym akrobatą umożliwiającym loty z przeciążeniami +7/-5g. Natomiast po doczepieniu końcówek z wingletami Perkoz przeistacza się w 20-metrowego przelotowca, który z wysokości 1000 metrów w bezwietrznych warunkach może przelecieć aż 45 kilometrów! A co najfajniejsze, czy na akrobację czy na przeloty pilot może zabrać pasażera!
|
|
|
|
Bardzo efektownie wypadł występ zespołu Fire Flies z Wielkiej Brytanii, który specjalizuje się w nocnych pokazach z wykorzystaniem materiałów pirotechnicznych oraz LED-owego oświetlenia swoich samolotów. Maszyny, których używają piloci Jon Gowdy i Andy Durston, to amerykańskie akrobacyjne dolnopłaty Van’s RV4, które (co ciekawe!) można kupić w zestawie do samodzielnego montażu. Napędzają je pięciolitrowe silniki o mocy zaledwie 160 KM. Ich piloci na co dzień pilotują znacznie większe samoloty, odpowiednio Boeinga 676 oraz Airbusa A320.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
SZD-59 ACRO to kolejny polski szybowiec, który przyjechał do Leszna... ze Szwecji. Jego użytkownikiem jest bowiem Johan Gustafsson, który do swojego egzemplarza SZD-59 ACRO dorzucił subtelne listwy świateł LED-owych biegnących wzdłuż kadłuba oraz oświetlenie na skrzydłach. Dołożył do tego zestawy pirotechniczne nie tylko na końcówkach skrzydeł, ale także w połowie ich rozpiętości. Dzięki temu szybowiec ciągnie za sobą nie dwa, ale aż cztery warkocze iskier.
|
|
|
|
Swój pokaz zaprezentował również zespół The Flying Dragons Team, czyli grupa motoparalotniarzy, w skład której wchodzą między innymi mistrzowie świata, Polski oraz Europy. Zespół nie ogranicza się wyłącznie do prezentacji różnych układów formacji w powietrzu, lecz potrafi idealnie zsynchronizować przepiękne rozejścia i mijanki, dodatkowo uatrakcyjniając je elementami pirotechnicznymi. Zespół używa kolorowych dymów w ciągu dnia, a w nocy specjalnych instalacji pirotechnicznych zamontowanych na koszach silników, dzięki którym motoparalotniarze ciągną za sobą długie warkocze iskier.
|
|
|
|
Blok pokazów wieczornych zakończył się występem grupy aeroSPARX, używającej motoszybowców Grob G109 o gigantycznej, 17-metrowej rozpiętości skrzydeł. Ich pilotami są Guy Westgate oraz Tim Dews. Unikalność tej grupy polega na tym, że choć Tim prowadzi formację, to Guy decyduje kiedy i jaki manewr będzie wykonany. Dodatkowo panowie w ciągu dziennych pokazów stosują nie tylko wytwornicę białego dymu, ale także rzadko spotykany czarny dym z końcówek skrzydeł. W trakcie pokazów nocnych na końcówkach skrzydeł montowane są potężne zestawy pirotechniczne, gwarantujące wiele form kolorów fajerwerków.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Kolejna edycja Pikniku, już pod nazwą SoundAir Festival, miała odbyć się w dniach 17-18 czerwca 2017. Niestety najwyraźniej znalazły się osoby, których sukces imprezy w Lesznie bardzo kłuł w oczy. Obcięcie funduszy oraz drastyczny wzrost opłat za wynajem terenów na tyle skutecznie podcięły skrzydła organizatorom, że zmuszeni zostali do odwołania następnej edycji. Szkoda, że kolejna impreza w naszym kraju, która zresztą doczekała się już międzynarodowej renomy, znika w ten sposób z kalendarza imprez lotniczych. Możemy mieć jedynie nadzieję, że wkrótce do niego powróci. Być może już w kolejnym roku.