Relacja z podróży LCJ-MUC-LJU-MUC-LCJ
Mimo iż nasze turystyczne doświadczenia są całkiem pokaźne, dopiero teraz postanowiliśmy przygotować pierwszą pełną fotorelację z podróży lotniczej. Okazja była bowiem nielicha. Całość materiału powstała w oparciu o subiektywne spostrzeżenia, anegdoty oraz zwykłe przeżycia podczas podróży do siedziby Adria Airways w Lublanie.
09.04.2014
Port Lotniczy – Łódź
Na lotnisku pojawiamy się o godzinie 09:00
Check-in: Szybki i bezproblemowy. Kilkunastu pasażerów nie mogło przysporzyć większego problemu dwóm stanowiskom odprawy. Czas 2 minuty.
Kontrola bezpieczeństwa: W kolejce do kontroli spotkaliśmy kilkudziesięciu pasażerów linii Ryanair do East Midlands (EMA). Mimo, iż kontrola była bardzo szczegółowa, przebiegła sprawnie. Przynajmniej w zastanym otoczeniu nie potwierdziły się żadne zarzuty kierowane w stosunku do łódzkiego SOL i po 10 minutach czekaliśmy już pod gate'm nr 5 na nasz samolot.
Po szybkim boardingu dokładnie o godzinie 10:20 LT wystartowaliśmy z pasa 25
Na pokładzie Adria Airways
Maszyna: CRJ-900, reg. S5-AAK, data dostarczenia 26.05.2007, konfiguracja Y86
Załoga: 4 członków
Pasażerowie: 12 osób
Obsługa bardzo miła, jednak w czasie lotu trochę niewidoczna. Butelkę słoweńskiej wody mineralnej ciężko traktować jako posiłek. Wnętrze czyste i wygodne. Sam przelot spokojny bez większych niespodzianek.
W międzyczasie postanowiliśmy wykorzystać nasze zaproszenie i złożyliśmy wizytę w kokpicie. Przewodnikiem po swoim biurze został Cpt. Gregor Kaucić, który, jak się okazało, jest zapalonym fotografem spod (naszego) znaku C. Przyznacie, że wymienianie się fotograficznymi gadżetami z szefem tego latawca na wysokości przelotowej było dość zaskakującym doświadczeniem. – dziękujemy.
Międzylądowanie Flughafen München
Po 66 minutach od łódzkiej rotacji wylądowaliśmy na pasie 26 R monachijskiego lotniska. Dalej miała miejsce co najmniej 20 minutowa walka z kolejnymi drogami kołowania i holding point'ami. W końcu dotarliśmy na stanowisko postojowe, gdzie jako jedyni z pasażerów nie opuściliśmy pokładu. Chwilę później pod okiem Cpt. przeprowadziliśmy krótką sesję zdjęciową na płycie lotniska.
Po 50 minutach od lądowania pojawił się autobus z pasażerami do Lublany. Sprawny boarding i lecimy dalej. Na pokładzie załoga bez zmian, do tego 79 nowych pasażerów. Start tym razem z pasa 26 L (12:35 LT).
Mimo, iż na tym odcinku spędziliśmy w powietrzu raptem 41 minut obsługa była bardziej widoczna. W ofercie pokładowej oprócz wody mineralnej pojawiła się również herbata i kawa. Przelot był bardzo spokojny i tylko szkoda, że tak krótki bo nie zdążyliśmy się nacieszyć alpejskimi widokami.
Letališče Ljubljana
Lądowanie na pasie 30. (13:16 LT) Strefa przylotów niewielka, intuicyjna. W zasadzie już po 15 minutach od momentu przyziemienia wyszliśmy na strefę ogólnodostępną lotniska. Słowenia powitała nas piękną pogodą oraz zachwycającą panoramą Alp Kamnickich.
Bezpośrednio przed terminalem znajdowały się parkingi, przystanki autobusowe oraz postój taxi. Nie wypowiemy się jednak na temat dostępności i jakości tych usług ponieważ w tej materii z pomocą przyszedł nam, a właściwie przyjechał, firmowy Opel z dziwnie przypadkowymi numerami rejestracyjnymi.
Jak się okazało chwilę po wejściu na słoweńską ziemię, plan wizyty w Lublanie został wcześniej dokładnie opracowany przez naszych gospodarzy. Uwzględniał on wszystkie, nawet najbardziej szczegółowe aspekty, takie jak prognoza pogody, czy grafik naszych przewodników. Zgodnie z nim pierwszy dzień poświęcony został na spotkania w siedzibie Adria Airways oraz zwiedzanie Lublany. Drugi zaś w całości wypełniły zadania fotograficzne. Musimy również zauważyć, że sympatia oraz gościnność jakiej doświadczyliśmy od pierwszych chwil była dla nas ogromnym zaskoczeniem.
10.04.2014
Dzień rozpoczął się bardzo wcześnie. Punktualnie o godzinie 06:00 zjawiliśmy się w punkcie kontroli bezpieczeństwa przeznaczonym dla pracowników lotniska. Szybkie prześwietlenie, przepustki, kamizelki i do pracy. Kiedy nasza opiekunka w telegraficznym skrócie przedstawiła nam plan działania. Uznaliśmy, że zrealizowanie chociażby połowy będzie niesamowitym sukcesem. Jak się później okazało, myliliśmy się.
Pierwszym punktem naszej wizyty na Letališče Ljubljana była wieża kontroli ruchu lotniczego. Chcąc uniknąć pieszej wspinaczki postanowiliśmy skorzystać z windy. Niestety słoweńskie 300 kg udźwigu (tabliczka) nie poradziło sobie jednorazowo z 200 kg polskiego mięsa , tak więc drogę na górę byliśmy zmuszeni pokonywać osobno.
Było warto. Przepiękny wschód słońca potęgowany górskim krajobrazem obudził nas szybciej niż serwowana kawa. Na płycie cała flota Adria Airways przygotowywała się do odlotów, a na podejściu pojawił się spóźniony tego dnia B757 DHL. Jak na przystawkę to bardzo dużo.
Trzy godziny minęły zaskakująco szybko. Opuściliśmy wieżę, ponieważ w pracy pojawił się już nasz kolejny przewodnik. Pan Igor, człowiek orkiestra. Posługujący się biegle czterema językami pracownik działu operacyjnego lotniska, prywatnie bardzo znany słoweński pilot wirtualny, no i przede wszystkim spotter. Wybraliśmy opcję EN i do samochodu. Przez kolejne siedem godzin, naszego lotniskowego środka transportu.
Mimo, iż od naszego pobytu w Lublanie minęło raptem kilkanaście dni, już teraz ciężko jest nam wymienić wszystkie sekcje, które odwiedziliśmy. Płyta cargo, baza techniczna, dział operacyjny, dział handlingu, posterunek straży lotniskowej, sortownia bagażu, terminal oraz płyta GA, płyta techniczna Adria Airways, płyta dla wycofanych maszyn, kolejne stanowiska postojowe, drogi kołowania, szatnie, stołówki, garaże etc. Byliśmy dosłownie wszędzie.
Do tego wszystkiego kolejne punkty wycieczki przerywane były bezpośrednią obsługą operujących maszyn, spotkaniami z wymieniającymi się załogami Adrii oraz spotkaniami z kolejnymi pracownikami lotniska. I tak do godziny 16:00. Paradoksalnie, koniec zmiany Pana Igora przyjęliśmy z ulgą.
Po opuszczeniu lotniska, postanowiliśmy odwiedzić dobrze nam już poznaną dzień wcześniej restaurację w siedzibie Adrii. Zanim jednak zaczęliśmy degustować kolejne lokalne przysmaki odwiedziliśmy wyprodukowanego w roku 1952 McDonnel Douglas’a DC-6B.
Trzeba przyznać, że po całym dniu spędzonym na lotnisku wydawaliśmy się być nieco zmęczeni. Pogoda była jednak na tyle zachęcająca, że nasz pobyt w hotelu ograniczyliśmy do wymiany kart w aparatach i ruszyliśmy w dalszą, typowo spotterską wyprawę "pod płot". Na miejscu okazało się, że dosyć późna pora wyprawy ograniczyła nieco nasze możliwości fotograficzne ale w tak wyjątkowych okolicznościach przyrody nie wypadało narzekać.
11.04.2014
Letališče Ljubljana
Na lotnisku meldujemy się o godzinie 06:00
Check-in: wszystkie stanowiska Adria Airways rejestrowały dowolne odloty. Całość przebiegła bardzo sprawnie. Czas 5 minut.
Kontrola bezpieczeństwa: Na dwóch stanowiskach. Subiektywnie oceniając, kontrola była bardziej liberalna niż ta w Łodzi, ale jeżeli chodzi o sprzęt elektroniczny - równie drobiazgowa! Czas 10 minut.
Od tego momentu nasz boarding wyglądał już mniej standardowo. Nie czekając na innych pasażerów do samolotu dotarliśmy kilkanaście minut wcześniej. Na miejscu okazało się, że Pierwszy Oficer uczestniczył w inauguracyjnym locie do Łodzi, a reszta załogi rozpoznała nas po dniu spędzonym w ich siedzibie. Po kilkunastu minutach pojawił się autobus z pasażerami, opuściliśmy więc kokpit i w drogę. Start z pasa 12 (06:50 LT).
Na pokładzie Adria Airways
Maszyna: CRJ-900, reg. S5-AAL, data dostarczenia 30.05.2007, konfiguracja Y86
Załoga: 4 członków
Pasażerowie: 75 osób
Podobnie jak podczas lotów do Lublany, serwis był bardzo sympatyczny. Posiłek w formie wody mineralnej. Wnętrze czyste i wygodne. Mimo załamania pogody, start oraz cały przelot do Monachium bardzo spokojny.
Międzylądowanie Flughafen München
Warunki atmosferyczne spowodowały ustawienie się dosyć sporej kolejki do lądowania na pasie 08R (07:40 LT). Po długim kołowaniu, tym razem bez oczekiwania, pasażerowie szybko opuścili pokład. Kilkanaście minut przerwy wykorzystaliśmy na rozmowy z załogą oraz kolejną krótką sesję zdjęciową.
Po pojawieniu się pasażerów do Łodzi i kilkunastominutowym kołowaniu i wystartowaliśmy z pasa 08R (08:47 LT).
Na temat ostatniego segmentu naszego przelotu moglibyśmy napisać zupełnie osobną relację.
Ponieważ w czasie naszej podróży systemy rezerwacyjne nie dawały jeszcze możliwości przelotu na trasie LCJ-LJU bez konieczności przesiadki w Monachium, nasza nieprzerwana obecność na pokładzie wiązała się z kilkoma niestandardowymi zabiegami przewoźnika. Dlatego też między innymi, na każdy segment naszej podróży otrzymaliśmy osobne karty pokładowe z różnymi miejscami. Porównując więc wcześniejsze obłożenia uznaliśmy, że skoro do Łodzi lecieć będzie raptem kilka osób, to na ostatni odcinek nie będziemy się przenosić z zajmowanych miejsc. Świat jest jednak przewrotny. W kolejce do samolotu ustawiło się prawie trzydzieści osób, a wśród nich małżeństwo z rezerwacją na zajmowane przez nas miejsca. I pewnie w tej historii nie było by nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że twarze wspomnianej dwójki współpasażerów zdawały się być dziwnie znajome.
Rozwikłanie zagadki okazało się banalnie proste. Jedna odpowiedź: „tak, z wieży” wystarczyła, by zamienić nasz wspólny lot w pasmo anegdot i historyjek nie koniecznie lotniczych. Poza tym, z kim jak z kim, ale z reporterami PLAR wracającymi z AERO Friedrichshafen musieliśmy się dogadać. Do tematów lotniczych wróciliśmy dopiero kiedy nasza maszyna zaczęła wykonywać kolejne kółka gdzieś nad Nowosolną. Jak się okazało kilkanaście minut później wszystkiemu winna była bardzo niska podstawa chmur nad łódzkim lotniskiem.
Gwoli uzupełnienia, ostatni segment naszej podróży nie różnił się niczym od trzech wcześniejszych. Miła obsługa, woda mineralna, spokojny lot i gładkie lądowanie. Pas 25 ( 10:03 LT).
Szkoda tylko, że to ostatnie lądowanie.
Podsumowanie
Kto by pomyślał, że zgoda Komendanta Lotniskowej Straży Pożarnej w Łodzi, Pana Józefa Mastalerza na wykonanie zdjęć z dachu wozu strażackiego podczas inauguracji połączenia Adria Airways w Łodzi, oraz późniejsza pomoc naszych strażaków przy jego wykonaniu będzie początkiem tak wyjątkowej i niespodziewanej podróży. Podróży, której organizacja i wszelkie atrakcje przerosły nasze najśmielsze oczekiwania. Jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękujemy!
Przy okazji pozdrawiamy tych, których spotkaliśmy gdzieś na jej szlaku czyli Adrijane Selj, Igora Krušiča, Gregora Kaucičia, Petre Žebre oraz Państwa Grzelaków.