Jetphotos.net to największa pod względem liczby zdjęć galeria lotnicza na świecie. Czy jednak możemy uznać ją za najlepszą ? Z drugiej strony, czy komuś, kto wyselekcjonował grubo ponad dwa miliony zdjęć, stworzył standardy „galeryjnej” fotografii i nauczył sumienności wiele tysięcy spotterów można w ogóle zwracać uwagę. A może problem leży gdzieś indziej ?

Liczby są ogromnie imponujące: ponad dwa miliony zdjęć, jedenaście i pół tysiąca fotografów z całego świata, ponad pięć i pół tysiąca lotnisk, 139 grup spotterskich, ogromne angielskojęzyczne forum z dziewięcioma tysiącami użytkowników, najbardziej popularne w historii zdjęcie odwiedzone zostało ponad dziewięćset tysięcy razy, kilkudziesięciu (obecnie trzydziestu jeden) oceniających wyróżniło w dwóch kategoriach prawie cztery i pół tysiąca zdjęć, każdego tygodnia do bazy trafia około cztery tysiące zdjęć, wskaźnik akceptacji wacha się w granicach sześćdziesięciu kilku procent.

Te wszystkie liczby pokazują, że mamy tu do czynienia z galeryjnym monstrum. To nie jest już tylko zwykła stronka internetowa ale serwis, który bez względu na to jak potoczy się jego przyszłość, tworzy historię światowego planespottingu.

Ile taka zabawa kosztuje ? Standardowego użytkownika nic, zarówno rejestracja jak i użytkowanie jest bezpłatne. Sam serwis utrzymuje się zaś z reklam, sklepu internetowego oraz programu lojalnościowego JPElite. Dodatkowo kadra dobierana jest według wiedzy i doświadczenia potrzebnego do funkcjonowania tego typu serwisu i jak w wielu spotterskich przypadkach, robi to za przysłowiowe „dziękuję”.

I tutaj zaczynają się problemy. Ostatnia próba liftingu zmieniła praktycznie tylko logotyp, znak wodny, oraz nagłówek strony. Przełączenie klasycznego widoku na nowy skutkuje tak naprawdę jedynie zmianą szerokości strony. Sam layout i funkcjonalność już dawno przestały być nowoczesne, a jedyną nowinką od kilkunastu miesięcy jest pojawienie się linku do facebookowego profil serwisu. Próżno szukać nowych rozwiązań, funkcji czy możliwości. Trochę mało.
Oczywiście możemy powiedzieć, że tego typu serwisy nie wymagają jakiś specjalnych rewolucji. Nie ma potrzeby regularnego zmieniania „kolorków i czcionek” i mimo tak drastycznego zatrzymania się w miejscu, serwis jetphotos.net nadal zaliczany jest do światowych liderów w tej kategorii. Technologia jednak idzie do przodu, a serwis za tym ewidentnie nie nadąża.
Wysokiej jakości sprzęt fotograficzny stał się relatywnie tani i łatwo dostępny. Przez te dziesięć lat fotografia lotnicza przestała być już tylko ekskluzywnym hobby dla bogatych. Dodając do tego rozwój technologii, już dzisiaj możemy uznać rozdzielczość FullHD za standard, że o HDReady nie wspomnę, a proporcje 16:9 za coś najbardziej naturalnego. Niestety w tej kwestii podobnie jak w kilku sprawach regulaminowych serwis zatrzymał się na ostatniej aktualizacji z 2008 roku.

Podobnie kiepsko wygląda sytuacja jeśli chodzi o czas oceny zdjęć. Przez wiele lat zdjęcia oceniane były przeciętnie w ciągu pięciu, maksymalnie siedmiu dni. Dzisiaj dobrym wynikiem są dwa tygodnie, przy czym ponad trzytygodniowe rekordy padały całkiem niedawno. To jest jeden z najważniejszych problemów, z jakim musi sobie poradzić kadra serwisu. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że pod tym względem galeria jetphotos.net jest najgorszą w sieci, a wyniki konkurencji pokazują, że nie jest to jedynie efekt nagle wzmożonej aktywności autorów, a przede wszystkim wewnętrzny problem serwisu.
Jeśli chodzi o samą ocenę zdjęć, ciężko tutaj polemizować ze Screenerami. Serwis posiada dobrze dopracowany regulamin, z dodatkowym guidelinem omawiającym najważniejsze zagadnienia i reguły. Niestety, jak w wielu innych przypadkach, po roku 2008 nie znajdziemy już żadnych aktualizacji. Z resztą wspomniany rok 2008 był przełomowym dla serwisu. Wszelkie zmiany wprowadzone właśnie w tym okresie spowodowały, iż lata 2009 i 2010 można uznać za najlepsze w jego historii. To wtedy właśnie wyprzedzono w ilości zdjęć największego światowego konkurenta. Obniżenie wymagań i większa elastyczność w ocenie spowodowała ogromny wzrost zainteresowania wśród średnio zaawansowanych spotterów, również polskich. Dość powiedzieć, że na dzień dzisiejszy, według webststsdomain.com to właśnie Polska obok USA charakteryzuje się największym wskaźnikiem odwiedzin strony.

W tym miejscu warto również zwrócić uwagę na stabilność serwisu. Jego życie nie było usłane różami. Zliczył on kilka poważnych awarii, przeprowadzek, czy zwykłych włamań. Nie mniej jednak w tej kwestii użytkownicy z całego świata nie powinni mieć większych zastrzeżeń. System jest bezpieczny i sprawny, niestety według alexa.com aż 60% adresów ma krótszy czas ładowania strony.

Gdzie zatem znajdziemy achillesową piętę ? Wydaje się, że strona internetowa, której rynkowa wartość według websiteanalyzer.org sięga prawie 7,5 mln dolarów, nie powinna mieć problemów finansowych. Potwierdza to chociażby fakt, iż niewielkie stawki członkowstwa w programie Elite pozostają niezmienne od wielu lat i na tym w zasadzie wypadałoby zakończyć grzebanie w prywatnym portfelu. Problemem wydaje się być najzwyklejsze w świecie „wypalenie”. Jeżeli do wymienionych wcześniej wszelkich uwag dodamy np: pogarszający się kontakt z kadrą serwisu, wydłużające się do absurdalnych długości terminy jakiejkolwiek reakcji czy chociażby wyróżnianie ciągle tych samych autorów i ich zdjęć, co prawda udanych, ale jednak regularnie powielanych i w zasadzie co raz bardziej nudnych, otrzymujemy obraz mało wyrazistego giganta na glinianych nogach. Serwis jetphotos.net nadal pozostaje, jednym z największych graczy na rynku, broni go międzynarodowa marka i przyzwyczajenia użytkowników. Niestety jakość usługi, którą serwuje, po woli przestaje być szczytem internetowych możliwości.

A może się mylę ? Życie w takich przypadkach weryfikuje wszelkie opinie, a my wszystkiego dowiemy się najpóźniej w październiku 2019 roku do kiedy to serwis jetphotos.net ma wykupiona domenę. Chyba, że wcześniej Pan Kilroy czymś nas zaskoczy.