Oczami naszych Czytelników
Farewell MD 11
czyli pożegnalne loty cudownym McDonnellem Douglasem MD11
Obecne lotnictwo w zakresie stylistyki i wyglądu samolotów sięga dna.
Oczywiście my, jako miłośnicy lotnictwa, dostrzegamy bez problemu różnice między poszczególnymi modelami. My wiemy, że 737 ma spłaszczone silniki, że 787 ma inne okna, a siódemki mają wyjątkowo wielkie silniki. Ale tak zwany „zwykły” człowiek dzieli odrzutowe samoloty pasażerskie na 3 modele: te z dwoma silnikami, te z czterema oraz ten z garbem. I jeszcze wszystkie te ze śmigłami do jednego wora.
I koniec. Smutny koniec.
Gdzie te piękne klasyki... Constellation, Comet, Vickers, 62, 154, Concorde, DC9, DC10, Tristar oraz dziesiątki innych...
Nie ma. Księgowy zawsze wygra z designerem. Klasyka z szaleństwem. Praktyczność i ekonomia z pięknem.
Cieszmy się więc, że jeszcze trochę perełek jest na niebie, starajmy się w miarę możliwości nimi przelecieć, je zaliczyć.
I takie zaliczenie klasyka było nam dane w dniu 11 listopada, w dniu naszego Święta Niepodległości.
W owym dniu pożegnaliśmy ostatniego szerokokadłubowego trijeta McDonnell Douglasa MD 11.
KLM był ostatnim na świecie użytkownikiem pasażerskich MD 11. Ale czas biegnie i czas na unowocześnianie floty.
Holendrzy znani są z uwielbienia dla lotnictwa, to u nich najpewniej zrodził się spotting w który wielu z nas się bawi. Niech najlepiej o tym świadczy poniższy tekst ze strony Schiphol - historia lotniska. | Moja Holandia:
„W pewnym momencie pojawił się nawet plan zlikwidowania Schiphol. Czy nie byłoby sensowniej postawić na wielki port lotniczy, gdzieś w równej odległości od Amsterdamu, Rotterdamu i Hagi? Po naszym trupie, odpowiedzieli Amsterdamczycy i zaczęli masowo protestować. Chcą nam zabrać możliwość niedzielnych wypadów na Schiphol, gdzie przy kawie i ciastku patrzeć możemy z dziećmi na startujące samoloty? (Gezellig!) Nic z tego!
Amsterdamczycy potrafią skutecznie protestować. I z planu się wycofano.”
Dlatego tez Holendrzy takie pożegnania celebrują.
16 września o godzinie 11:11 ruszyła sprzedaż biletów na trzy pożegnalne loty dookoła Holandii. Informację dzień wcześniej podał na naszym forum Gabec, za co serdecznie dziękuję.
Bilety sprzedały się w 4 minuty. Potem, z racji odrzutów płatności z kart, można było jeszcze przez pół godziny trafić pojedyncze bilety. Byłem w grupie szczęśliwców, którym się udało.
Miejsca na poszczególne loty były losowane (tak pisano w mailu), podobnie było z przydziałem miejsc. Każdy z naszej trójki leciał osobno, co oznaczało, że na lotnichu będziemy bite 12 godzin. Niestety żaden z nas nie trafił miejsca przy oknie. Trochę szkoda, bo było co podziwiać.
W AMS byliśmy w poniedziałek rano (przylecieliśmy z SXF EZY 320 z shakrletami) lecz na spotting obiecaliśmy sobie przeznaczyć nie więcej niż dwie godziny. Udało się.
Wieczorem połaziliśmy po mieście, wcześnie spać, aby rano być pełni sił.
11.11 o 8:30 pojawiamy się na check in i okazuje się, że od razu można się odprawić na wszystkie loty.
Pierwszy idzie do gejtu, a my we dwójkę pędzimy na miejscówkę. Starty są z pasa 24. Pełne słońce, więc wsiadamy w autobus i jedziemy na południową stronę Kaagbaanu. Zanim autobus ruszył, przyszły chmury i mieliśmy zawiechę co robić. Jadąc wzdłuż cargo zobaczyliśmy, że dwa eMDeki oraz DC3 stoją na płycie cargo na północy Kaagbaanu. Wyskoczyliśmy z autobusu na najbliższym przystanku i po kilometrze marszu jesteśmy pod płotem.
Robimy kilka zdjęć, niestety z racji nowej siatki z małymi dziurami, robota jest znacznie utrudniona. Jedyne miejsce, gdzie da się wcisnąć obiektyw, to brama pożarowa.
Loty pożegnalne obsługuje PH-KCD, a jako rezerwowy stoi PH-KCB.
W międzyczasie starty przeniesiono na 18C. Dla tych, co znają Schiphol wiadomo, że z samochodem słaby pas do startów, a bez niego zupełnie do bani.
Stajemy na barierkach na autostradzie i widzimy bohatera dnia.
Niestety, dla uświadomienia, jaka była pogoda, daję zdjęcie ze startu bez jakiejkolwiek obróbki (tylko zmniejszone).
Wracamy na terminal, bo za godzinkę muszę się stawić w gejcie.
Na tarasie, korzystając z darmowego wifi, obserwujemy lot. Pułap pomiędzy 350, a 1600 metrów. Lot wyglądał następująco:
Idę na swój lot KL9597.
Gate 22C, a tam tłum i mega radosna atmosfera. Spoterzy, miłośnicy lotnictwa, trochę vipów.
Każdy na wejściu dostaje gustowną torbę,
a w niej:
Instrukcja bezpieczeństwa,
dwie pawiowe torebki,
smyczka KLM,
butelka wody,
kanapka w formie szaszłyka.
W autobus i do samolotu.
Wchodzimy. Mam miejsce 14F. Załoga śmieje się donośnie, ochy i achy. Fajnie jest. Na fotelu czeka album Farewell MD11 (w sprzedaży za 25 eur).
Wykorzystuję na moment wolne miejsce przy oknie i robię kilka fotek.
No i ruszamy. Pogoda zrobiła się piękna, po chmurach z pierwszego startu nie ma śladu.
Startujemy z 18L. Pięć minut po starcie gaśnie sygnalizacja zapięcia pasów i się zaczyna wesoła, ale jednak walka o miejsce. Pasażerowie w biznesie są na tyle uprzejmi, że wpuszczają nas prawie na kolana i pozwalają przyklęknąć przy oknie. Tu widać wiek maszyn. Szyby są bardzo podrapane i już chyba wiecznie brudne. Widoki cudowne.
Tutaj wielkie dzięki dla Płetwy za pożyczenie GoPro. Pierwszy raz się tym bawiłem i wiele radochy kamerka daje. Niestety nie mam pojęcia o obróbce filmów więc surówki.
A sam lot?
Lot fascynujący. Pułap tak, jak w pierwszym locie i jak się okazało, tak jak w trzecim, bardzo niski. Pilot cały czas opowiada, co widzimy, znaczy co widzą ci przy oknach. Wśród ludzi wiele „przypadków”, którzy przez cały lot dupska nie ruszyli. Ot ktoś dał bilet, wsiedli, polecieli i zapewne nie rozumieli wielu „idiotów” biegających po samolocie, cykających fotki i kręcących filmy. Załoga, podobnie jak ci pozytywnie nastawieni, bawiła się na całego. Zabawa w pociąg była jedną z wielu.
A samolot?
Z szerokich kadłubów leciałem A300, A330, A340, A380, B767, B787, B747, ale mam wrażenie, że w tej, jak wielu mówi, nieudanej konstrukcji było najciszej. Ponadto w specyfikacji KLM było bardzo dużo miejsca na nogi. Samolot oceniam bardzo wysoko.
A potem zaczęła się zabawa w podpisy, rozpoczęta przez Andresa z DAPG.
Trasy przelotów niestety nie znam, bo kolegom się nie chciało zrobić skanu z FR24.
Lądowanie na 18R Polderbaan, podobnie jak w przypadku pierwszego lotu.
Szybko opuszczam samolot, nie pchając się do kokpitu, bo jak poinformowano, zdjęcia możemy zrobić bliźnaczemu egzemplarzowi. Szybko tam podążyłem, lecz spotkał mnie zawód. Fotki owszem, ale tylko zewnątrz. Do środka nie ma wstępu. Z powrotu na pokład „naszego” zrezygnowałem.
Autobus, terminal, taras i oczekiwanie na ten zupełnie ostatni KL 9899.
Kołuje do nas i nagle d… Zamiast starować z 18L, zawrócił na 24. A więc już wiadomo, że setki ludzi na tarasie tego ostatniego startu nie sfocą.
Tuż przed nawrotem do startu:
Poszedł pięknie (za budynkami) w stronę zachodzącego słońca.
Trasa ostatniego pasażerskiego lotu MD 11 w historii:
I w końcu szczęśliwe lądowanie na 24.
Potem objazd lotniska w towarzystwie DC3 oraz pojazdów lotniskowych, salut wodny (poza zasięgiem obiektywów) i tak historia MD 11 w lotach pasażerskich się zakończyła.
A my w EZY i po godzinie w Berlinie, a potem auto i po dwóch godzinach w Poznaniu.
Kolejne lotnicze marzenie się spełniło.
AUTOR: Quantas - Wlkp_Spotters