Air force live fire event Axalp 2015
O lataniu w Axalp napisano i pokazano już chyba wszystko - setki stron, tysiące zdjęć... Mimo to każdego roku tysiące osób podąża wysoko w góry, by osobiście doświadczyć (niektórzy już po raz kolejny z rzędu) tego lotniczego zjawiska. Podąża, nie mając żadnej gwarancji, że samoloty się pojawią, a pogoda nie popsuje zabawy. Październik w Alpach jest okresem wyjątkowo zmiennej i często kapryśnej pogody. Palące słońce, ulewne deszcze, mgły, śnieg i mróz - każdy z tych wariantów pogodowych jest równie prawdopodobny. O tym, jak trudne bywają tu warunki jesienią najlepiej świadczy historia ostatnich lat. W 2011 roku ze względu na obfite opady i lokalne podtopienia oficjalna prezentacja została odwołana. W roku 2012 ze względu na gęstą mgłę i opady odwołano wtorkowe treningi i środową prezentację. Te same warunki zmusiły organizatorów do odwołania części oficjalnej w roku 2013.
Wiele osób zadaje sobie pytanie, czemu latanie w Axalp odbywa się akurat jesienią, a nie na przykład latem, kiedy pogoda sprzyja najbardziej. Odpowiedź jest prosta i zaskakująca. Axalp Ebenfluh to teren, który wojsko współużytkuje z ludnością cywilną. W okresie od 1 października do końca maja staje się poligonem lotniczym, na którym wojsko ćwiczy między innymi swoje umiejętności strzeleckie. W okresie letnim, od czerwca do końca września, to samo miejsce pod swoje władanie przejmują lokalne krowy, zamieniając poligon we własną stołówkę. Oczywiście o lataniu, a tym bardziej strzelaniu, w tym okresie nie może być mowy. Tak więc motywem przewodnim w okresie letnim dla szukającego wrażeń fotografa może stać się co najwyżej krowa Milka ;)
Rok 2015 szczególnie mocno wyostrzył apetyty. Edycja 2014 nie odbyła się ze względu na huczne obchody 100-lecia Szwajcarskich Sił Powietrznych, a historia lat wcześniejszych nauczyła, że osoby nastawiające się tylko na przyjazd w dni oficjalnych prezentacji mogą się gorzko rozczarować.
Niedzielna pogoda napawała optymizmem. Niewielkie chmury na niebie i grzejące słońce dawały nadzieję na sprzyjające warunki w najbliższych dniach.
Lotnicza przygoda rozpoczęła się standardowo w poniedziałek pobudką o czwartej rano, a następnie marszem w całkowitych ciemnościach zakończonym finalnym podejściem zboczem góry KP, który jest najlepszym testem sprawności fizycznej człowieka. Jeszcze tylko przebranie się w suche ciuchy na szczycie i w oczekiwaniu na przylot samolotów można delektować się było widokiem wspaniałych gór piętrzących się dumnie w świetle wschodzącego słońca. Piękna pogoda na górze nie zawsze jest wyznacznikiem pełnego sukcesu. Nie ma bowiem żadnej gwarancji, że tam, w dole, zalegająca warstwa chmur umożliwi start samolotom. Nadlatujący EC635 zwykle jest jednak dobrym prognostykiem na dalszą część dnia.
Jako pierwszy, co chyba nie jest dużym zaskoczeniem, pojawił się Pilatus PC-21. Ten szwajcarski turbośmigłowy samolot treningowy używany jest w siłach powietrznych tego kraju od września 2007 roku. Zastąpił on maszyny BAe Hawk, wycofywane z użycia od 2003 roku. W chwili obecnej Szwajcaria posiada 8 Pilatusów PC-21.
Trzeba przyznać, że z każdym rokiem pokaz tego samolotu staje się coraz bardziej dojrzały i dynamiczny. O ile jeszcze niedawno miłośnicy lotnictwa fotografowali go raczej z chęci zabicia czasu, to aktualna wiązanka figur, jakie przedstawił w Axalp pilot, powodowała automatyczne podnoszenie aparatów do góry.
Kwadrans po odlocie Pilatusa rozpoczęła się prawdziwa uczta. Na niebie pojawiły się bowiem trzy samoloty F-5E Tiger II. Samoloty te miały zostać wycofane i zastąpione Gripenami, jednakże w przeprowadzonym referendum Szwajcarzy nie wyrazili zgody na zakup szwedzkich maszyn. W związku z powyższym ciągle mamy możliwość, by podziwiać te, dość już leciwe, samoloty w locie. Niedawne wykrycie pęknięć podpór w szesnastu maszynach zmusiło Szwajcarię do remontu sześciu oraz wycofaniu dziesięciu samolotów tego typu z dalszej eksploatacji.
Tuż po odlocie F-5 nad terenem poligonu pojawiły się trzy sztuki F/A-18 Hornet. Historia tych samolotów w lotnictwie szwajcarskim rozpoczęła się 17 czerwca 1992 roku wraz z podpisaniem kontraktu na zakup 26 maszyn jednomiejscowych oraz ośmiu dwumiejscowych. Sprzeciwiała się temu pacyfistyczna grupa GSoA (Gruppe für eine Schweiz ohne Armee), która 9 lipca 1992 roku złożyła 181 707 podpisów domagających się odłożenia planowanego zakupu przynajmniej do roku 2000. 6 czerwca 1993 roku odbyło się referendum, w którym 57,1% głosujących opowiedziało się za dokonaniem zakupu nowych samolotów. Co ciekawe, tylko dwie pierwsze maszyny zostały w całości wyprodukowane w USA. Pozostałe złożono już w Szwajcarii z części sprowadzonych ze Stanów, jak i wyprodukowanych na miejscu przez pięciu szwajcarskich podwykonawców. Pierwszy samolot przekazany do użytku został 23 stycznia 1997 roku.
Odlot Hornetów oznaczał równocześnie zakończenie porannej sesji lotów i czterogodzinne oczekiwanie na sesję popołudniową. Sygnał do jej rozpoczęcia dał standardowo śmigłowiec EC635 dokonując oblotu terenu poligonu. Tym razem jako pierwszy pojawił się F-18 Hornet.
Szwajcarskie Hornety przeszły dwa procesy modernizacyjne. Pierwszy, Upgrade 21, odbywał się w latach 2004-2009. W jego ramach samoloty doposażone zostały w interrogator/transponder AN/APX-111, system TAMMAC (Tactical Aircraft Moving Map Capability), MIDS-LVT (Multifunctional Information Distribution System), JHMCS (Joint Helmet-Mounted Cueing System) oraz uzyskały zdolność do przenoszenia pocisków Sidewinder w wersji AIM-9X.
Drugi etap, Upgrade 25, przypadający na lata 2012-2016, obejmował zainstalowanie systemu ostrzegania o opromieniowaniu wiązką radarową Raytheon AN/ALR-67(V)3, stosowanego w samolotach Super Hornet, nowych wyświetlaczy w kokpicie, modernizację systemu GPS, rejestratora cyfrowego, a także zakup zasobników nawigacyjno-celowniczych Raytheon AN/ASQ-228 ATFLIR (Advanced Targeting Forward-Looking Infrared) oraz systemu JMPS (Joint Mission Planning System).
Chwilę później nadleciały kolejne samoloty F-5, by przez następne 15 minut kontynuować strzelecki festiwal. Jak się później okazało, nie ostatni tego dnia.
Przyszła także pora na zespoły pokazowe. Jako pierwsza pojawiła się grupa Patrouille Suisse. Problemy techniczne z samolotami F-5, z jakimi borykają się Szwajcarzy, spowodowały, że do samego końca nie byliśmy pewni, czy grupa pojawi się nad poligonem, a jeśli tak, to jak licznie i w jakim malowaniu. Ostatecznie dane nam było rozkoszować się pięknym widokiem sześciu biało-czerwonych samolotów na tle alpejskich szczytów.
Pojawił się także długo oczekiwany solista na F-18, czyli Swiss Hornet Display Team. Za sterami myśliwca zasiadał cpt. Julien "Teddy" Meister, latający na szwajcarskich Hornetach od 2006 roku.
Część akrobacyjną zakończył swoim pokazem Pilatus.
Nie był to jednak koniec latania. Po raz trzeci pojawiły się bowiem samoloty F-5, które 15-minutowym strzelaniem hucznie zakończyły ten jakże owocny dzień.
1800 metrów poniżej położona jest baza Meiringen - jedyne takie wojskowe lotnisko na świecie. Jego historia zaczęła się 1 grudnia 1941 wraz z pierwszymi operacjami lotniczymi. Po drugiej wojnie światowej zbudowano tu system hangarów, które wydrążono bezpośrednio w zboczu góry, u stóp której położone jest lotnisko. Od 2007 roku stacjonuje tu 11. eskadra wyposażona w samoloty F-18.
O wyjątkowości bazy świadczy nie tylko sposób hangarowania. Dość osobliwie rozwiązano tu także sprawę pasa startowego, który przecina biegnącą prostopadle do niego drogę lokalną, po której odbywa się normalny ruch pieszo-jezdny. Dla zapewnienia bezpieczeństwa, na czas startów i lądowań, na drodze opuszczane są zapory, tak jak na typowym przejeździe kolejowym. Baza w Meiringen to chyba także jedyne miejsce, gdzie można robić zdjęcia stojąc na samym środku pasa startowego, bądź sfotografować myśliwiec wojskowy na tle pasących się krów.
O tym, jak zmienna jest jesienna pogoda w górach przekonaliśmy się już we wtorek po południu. Prognozy zapowiadające opady ciągłe na środę i noc poprzedzającą niestety sprawdziły się. W związku z taką sytuacją organizatorzy podjęli decyzję o odwołaniu środowej części pokazu. Tradycji z ostatnich lat stało się więc zadość - pogoda popsuła przynajmniej jeden z zaplanowanych dni oficjalnych. Na czwartek zapowiadana była jednak wyraźna poprawa pogody, tak więc jeszcze przed świtem brać spotterska, uzbrojona w czołowe latarki, ponownie ruszyła w kierunku KP. Niepokoiła co prawda gęsta mgła, jednakże według zapewnień miejscowych najdalej do godziny dziesiątej miało już nie byc po niej śladu. Niestety, po raz kolejny natura zadrwiła sobie z ludzi. Mgła nie ustąpiła ani do godziny dziesiątej, ani do południa, ani do godziny oficjalnego rozpoczęcia lotów. W takiej sytuacji organizatorom nie pozostało nic innego, jak odwołać drugi dzień pokazów. Nie da się chyba opisać słowami irytacji tysięcy ludzi, gdy okazało się, że na całym obszarze wokół poligonu panuje piękna i słoneczna pogoda. Teren pokazu jest kotliną otoczoną z dwóch stron masywami górskimi. Z powodu braku najmniejszego choćby wiatru, zalegające w niej wilgotne powietrze nie mogło zostać usunięte i spowiło mgłą cały obszar poligonu, gdy w tym samym czasie najbliższa okolica skąpana była w słońcu. Taki jest niestety urok tego miejsca. Na kolejne loty przyjdzie nam poczekać, niestety rok dłużej, niż się wszyscy spodziewali.